… głęboką nocą wędrować białą wstęgą szos.
Patrzeć jak gwiaaaazdy nieebo złocą i myśleć co przyniesie los.”
Znacie? Kojarzycie? :)
Zanim opiszemy nasze wcześniejsze meksykańskie przygody, czas na trochę prywaty.
Dzisiaj zdecydowaliśmy się na dość nierozważny krok. Wyjechaliśmy z Campeche o 16 mając przed sobą 366km drogi do Palenque. A tutaj ściemnia się koło 18:30. Zazwyczaj jak jedziemy to oglądam z zaciekawieniem rzeczywistość dookoła, bawię się z Bartkiem albo piszę bloga.
No, ale jak zrobiło się ciemno a droga jeszcze długa, to co tu robić? Widoków żadnych nie ma, bawić się nie da, bateria w laptopie padła więc bloga pisać też nie. No to może śpiewać?
Ja śpiewać uwielbiam, choć moje umiejętności niekoniecznie idą w parze z pasją ;) . Tak czy siak śpiewałam chłopakom – jeden, żeby się nie nudził, a drugi nie przysypiał za kierownicą. Przerobiłam szanty, repertuar Czerwonych Gitar a na koniec zaczęłam śpiewać piosenki harcerskie (choć w harcerstwie nie byłam). I nagle jakoś tak ckliwie mi się zrobiło, bo przypomniałam sobie wspólne ogniska z moją rodziną gdy byłam dzieckiem. Tata grał na gitarze, mama śpiewała, a my z Dominikiem wtórowaliśmy. Piekliśmy kiełbaski, patrzyliśmy w wesoło strzelający ogień i cieszyliśmy się chwilą.
Dziękuję Wam Kochani za to, że mam takie piękne wspomnienia!
Zazwyczaj koncentrujemy się w życiu na trudnościach, niedostatkach, na tym czego nam brakuje, a przecież na pewno każdy z nas ma takie miłe chwile w swojej pamięci? Jak fajnie, że nagle mój umysł sięgnął do nich, tu, na bezdrożach meksykańskich, prawie 10 tysięcy kilometrów od domu…
A więc?
„Jaaak dobrze nam, zdobywać góóóry i młodą piersią chłonąć wiatr….”
No dobra, może już wystarczy bo Bartek śpi :).
Miłego dnia, pa
7 komentarzy
Niestety, ale muszę się Aga z Tobą zgodzić:
„umiejętności niekoniecznie idą w parze z pasją ;)”
Też coś o tym wiem ;)
Piter, są umiejętności czy nie, czasem śpiewać wręcz trzeba :). Ty szykuj sobie repertuar kołysankowy! :D
A ja się nie zgodzę :) Umiesz śpiewać i zawsze mi się z Tobą dobrze nagrywało piosenki. Szczególnie Nirvanę po polsku ;D. chociaż talent recytatorski masz chyba większy (ale nie będę przytaczać ulubionych wierszyków… ;))
Ojej to ja chyba dodatkowo mam sklerozę ;-) .Nirvana po polsku?! Nie pamiętam :(.
No ale jeśli chodzi o wierszyki… niech to zostanie naszą słodką tajemnicą ;). Bo rozumiem, że masz na myśli naszą własną twórczość, którą uskuteczniałyśmy chyba 20 lat temu, taaak? ;)
No, prawie 20 ;)
Nirvana – Coś na drodze, ten kawałek chyba wyszedł najlepiej :)
Wzruszyłaś mnie tymi wspomnieniami ze wspólnych ognisk. Obiecuję sobie, że dołożę wszelkich starań aby się takie zdarzały nam jak najczęściej.
Jednocześnie podoba mi się Wasz sposób zwiedzania – nie pięciogwiazdkowy.
Ściskam!
Cała Aga! :*