Przeszliśmy zaledwie kilkadziesiąt metrów, gdy pomiędzy drzewami zaczęły majaczyć pierwsze kształty. Upał tego dnia był niemiłosierny a my spacerując zalesioną ścieżką cieszyliśmy się chłodem, jaki dawały drzewa. Gdy wyszliśmy z cienia oczom naszym ukazał się pierwszy kompleks zabudowań, wśród których górowała wysoka świątynia, o nieregularnych kształtach. Majowie zbudowali ja ku czci boga deszczu – Chaca. Patrzyłam jak promienie słoneczne odbijały się od kamiennych schodów i pomyślałam: „To nieprawdodobne, znów jestem w miejscu gdzie Majowie żyli kilkaset lat temu…”.
Cobá to miasto, które Majowie zbudowali między 800 a 1100 r.n.e. W czasach swojej świetności byłą ważnym ośrodkiem gospodarczym w regionie. Swoją architekturą bardziej przypomina Tikal (Gwatemala) niż bliżej położone Chichen Itzá czy Tulum. Archeolodzy przypuszczają, że to ze względu na silne więzi kulturalne i handlowe występujące między Cobá a Tikal.
Gdy minęliśmy piramidę poświęconą bogowi deszczu doszliśmy do niewielkiego boiska do gry w pelotę. Zasady gry były podobne jak w Chichen Itzá, jednak zawierały też istotne różnice. Po pierwsze, zawodnicy nie byli składani w ofierze bogom, a po drugie boisko i drużyny były dużo mniejsze (jedynie po dwóch zawodników). Obok boiska znajduje się kamienna stela, na której pismem hieroglificznym zapisane zostały zasady gry.
Dalsza część ruin położona jest w znacznej odległości. Niewątpliwie spacer w tym wyjątkowym miejscy byłby przyjemny, ale żeby nie nadwyrężać kontuzjowanej nogi cioci zdecydowaliśmy się wypożyczyć rower trójkołowy z kierowcą a dla Adama dodatkowo zwykły rower. No i mój małżonek pobił kolejny rekord – jechał na rowerze z Bartkiem w nosidle :) . Mogę sobie tylko wyobrazić jakie to trudne – „załadunek” waży 20kg, macha nóżkami, wierci się i … zmienia środek ciężkości. Wyglądało to uroczo, zresztą możecie zobaczyć sami :) .
Gdy tak jechaliśmy lasem zastanawiałam się jak wyglądało to miejsce kilkaset lat temu, gdy nie było tylu drzew? Jak w ogóle wyglądało miasto, jacy byli Majowie? Czy byli szczęśliwi czy może mieli dużo lęków? Od przewodnika zdążyłam się dowiedzieć, że Majowie w Cobá składali ofiary bogom tylko z płodów rolnych i zwierząt a nie z ludzi, jak miało to na przykład miejsce w Chichen Itzá. Wynika to z faktu, ze miasto zostało założone we wcześniejszym okresie, w którym Majowie nie składali jeszcze ofiar z ludzi. Zwyczaj ten pojawił się w późniejszych wiekach pod wpływem kultury Azteków i Tolteków.
Z tych rozważań wyrwał mnie głos przewodnika „Uważajcie na Bartka. Obok miejsca, do którego idziemy rosną drzewa, których kora zawiera trujące substancje”. Był to kolejny przystanek i kolejna porcja ciekawych informacji. Obejrzeliśmy najpierw pozostałości po sacbé, czyli „białej drodze”. Majowie zbudowali system dróg pomiędzy miastami, z których najdłuższa liczyła 100 km. Drogi te swoją nazwę zawdzięczają materiałowi którym były pokryte – białej masie z jakiegoś rodzaju muszli, odbijającej światło księżyca, która tworzyła poświatę umożliwiającą Majom podróżowanie nawet nocą.
Przy tej okazji kolejna ciekawostka – Majowie podróżowali jedynie pieszo. Mimo, że znali pojęcie koła, co widać chociażby po okrągłych kamiennych kalendarzach czy obręczach używanych na boiskach do gry w pelotę, to nie używali go nigdy w celach transportowych. Wierzyli bowiem, że koło jest świętym kształtem.
Niedaleko od miejsca, w którym oglądaliśmy pozostałości drogi stała wieża strażnicza w kształcie piramidy. Z jej szczytu Majowie obserwowali drogi prowadzących do miasta i ostrzegali o zbliżającym się niebezpieczeństwie.
Na koniec dojechaliśmy wreszcie do głównej atrakcji Cobá – piramidy Nohoch Mul. Wysoka na 42 m piramida stała w pełnym blasku prażącego słońca. Jak się dowiedzieliśmy jest najwyższą budowlą Majów znajdującą się na Jukatanie. Wspięliśmy się po 120 stopniach na sam jej szczyt, skąd rozpościerał się widok na otaczającą dżunglę. Wrażenie niesamowite! Choć nie ukrywam, że towarzyszył nam też pewien niepokój związany z zejściem – wąskie, strome schody i tylko gruba lina do asekuracji a dookoła niczym nieograniczona przestrzeń…
Z Cobá zapamiętamy tajemniczy charakter tego miejsca, masywne budowle zatopione w dżungli oraz resztki imponującej niegdyś drogi Majów.
3 komentarze
cioci Eli noga czuje sie na tyle dobrze ze zaczelam chodzic na moje 3 milowe spacery a takze na Tai-chi aby poprawic rownowage.
Z wielka przyjemnoscia czytam opisy podrozy ,Cobe b.ciekawie opisalas.
Ciekawostka, polszlachetne kamienie ktore uzywali Majowie to onyx ,obsidian(ceremonialne noze), turkusy i jade.
Bezpiecznej podrozy xxxooo c.Ela
Widzimy, że Bartuś boso maszeruje przez świat i nie wiemy jak Wy go obujecie w Polsce ;) Pozdrawiamy
Ale jesteście spostrzegawczy :). Bartek lubi buty… ale wyrzucać przez okno! Słowo. Ciągle nam taki numer robi, że buty lądują na ulicy i biedny tata pędzi po nie w pośpiechu :). Uściski