… ano wszystko dobrze :).
Jeśli chodzi o nasz pobyt tutaj, to po dwóch nocach spędzonych w opisywanym już hotelu, z radością przenieśliśmy się do casy. Mieszkamy w dobrej lokalizacji, w pięknej stuletniej kamienicy i w dodatku właścicielka mówi trochę po polsku, bo mieszkała kiedyś cztery lata Warszawie. Od kilku dni bierzemy lekcje salsy i hiszpańskiego więc zostaje niewiele dnia, żeby zwiedzać. Salsy uczy nas para Kubańczyków, którzy są profesjonalnymi tancerzami i instruktorami. On nawet kiedyś tańczył w sławnej Tropicanie. Mają dobre podejście do kursantów, bo nawet mój szanowny małżonek szybko zdobywa nowe umiejętności i z radością czeka na kolejne lekcje ;-). Prawda, że marzenia się spełniają?! Czy może być coś piękniejszego niż lekcje salsy na Kubie?….
Wolny czas przeznaczamy przede wszystkim na szwendanie się po klimatycznych uliczkach Havany, gdzie zobaczyć może prawdziwe życie Kubańczyków. Piękne budynki, przeplatają się ze zrujnowanymi kamienicami, a zapach smacznego jedzenia miesza się z odorem rozkładających się śmieci. Tak bardzo przyzwyczailiśmy się do tych dwóch równoległych rzeczywistości, że są one dla nas nierozłącznym obrazem Havany.
Póki co, z rzeczy znanych, udało nam się zobaczyć między innymi słynny Malecon, czyli nadmorską promenadę znaną ze wszystkich zdjęć i filmów o Kubie. Można na niej podziwiać przepiękne zachody słońca słuchając szumu fal rozbijających się o nabrzeże, a w ciągu dnia obserwować stare, przepiękne samochody sunące wzdłuż ulic. Odwiedziliśmy też znany Hotel Nacional, zbudowany w 1930r. na wzór Breakers Hotel w Palm Beach, w którym to zatrzymują się znane gwiazdy odwiedzające Havanę. Hotel stanowi też monument narodowy, ze względu na wydarzenia, jakie miały w nim miejsce w 1933r.
Widzieliśmy też Plac Rewolucji, na którym znajduje się monument Jose Martina i wielka na cały wieżowiec podobizna Che Guevary ze znanym hasłem „Hasta la Victoria Siepmre”.
W trakcie naszych wędrówek wielokrotnie mijaliśmy olbrzymi Kapitol, czyli siedzibę władz, który obecnie jest remontowany, a także mogliśmy podziwiać odrestaurowane kamienice na Plaza Vieja czy Plaza de Armas, znajdujące się w starej części miasta.
Jutro opuszczamy Havanę i jedziemy zwiedzać resztę wyspy, ale na szczęście do Havany wrócić musimy, bo mamy stąd wylot do Cancun. „Na szczęście” bo czujemy ogromny niedosyt tego czarującego miasta…
4 komentarze
Super fotki! Pozdrowienia :)
Dzieki Ola, buziaki!
Basta! Po Waszym powrocie siadam z Wami i dokonujemy kalkulacji: samemu, czy wycieczka, plusy / minusy. I ustalam termin wyjazdu. Tak bardzo chcę, że chyba muszę. Jestem zachwycona fotkami!! Wróciła mi nostalgia, którą rozbudziły już kilka lat temu zdjęcia i opowiadania mojej Mamy. A jak wiecie, ja podróżnikiem z powołania nie jestem :) więc skoro mam takie pragnienie, to coś w tym musi być. Trzymajcie się, buziaki! :)
Madzik, bardzo mnie to cieszy, bo Kuba jest przecudna! A odpowiedz prosta ‚ oczywiscie, ze samemu… tu miala byc buzka, ale bardzo sie spiesze, a w tej kawiarence jest miedzynarodowa klawiatrua sciskamy