Trzy ostatnie dni na Kubie spędziliśmy ponownie w Havanie, ponieważ przez pierwszy tydzień naszego pobytu nie nasyciliśmy się tym miastem. No i czekało jeszcze kilka miejsc, które chcieliśmy odwiedzić.
Posnuliśmy się więc uliczkami Habana Vieja i dotarliśmy na plac katedralny. To zabawne, bo przeczytałam później w przewodniku, że to jeden z żelaznych punktów turystycznych, a my odkryliśmy go na koniec pobytu. Katedra ma bardzo ciekawą, barokową fasadę której uroku dodają dwie niesymetryczne wieże. Odwiedziliśmy też po raz drugi Plaza de Armas, tym razem jednak z konkretnym zamiarem. Naszym celem było wypicie mojito na tarasie hotelu Ambos Mundos, który znany jest z tego, że w jednym z jego apartamentów Hemingway pisał jedną ze swoich powieści. Mojito smaczne, widoki piękne i jeszcze trafiliśmy na muzykę na żywo. Bartek zdobył serca muzyków i gości, bo stał sobie nieopodal nich radośnie podrygując. Widać, że to moja krew ;) .
Wzięliśmy też „sightseeing”, czyli dwupiętrowy autobus turystyczny, który obwoził nas przez prawie dwie godziny po mieście. Trasa nie była rewelacyjna, ale dzięki niej udało nam się zobaczyć inne dzielnice Havany takie jak Vedado czy Mirador, które różnią się architekturą od centrum historycznego, ale też są ciekawe – z szerokimi ulicami i stojącymi przy nich zdobionymi domami.
Skorzystaliśmy ponadto z rekomendacji Diany (właścicielki casy, w której mieszkaliśmy) i poszliśmy na prezentację tańców afrokubańskich. Całość odbywała się w zaułku Callejón de Hamel, który jest w bardzo ciekawy sposób udekorowany. Na ścianach są kolorowe malunki, czasem wmurowane stare wanny, również kolorowo przyozdobione, a dookoła zmyślne rzeźby ze złomu. Jest też niewielka wystawa prac malarza Gonzaleza – prace te można również nabyć.
Pokaz muzyki i tańca, na który przyszliśmy odbywa się co tydzień i przyciąga nie tylko społeczność afrokubańczyków z Hawany, ale też całkiem sporo turystów. Prezentowane tańce były bardzo dynamiczne, więc podziwiałam kondycję tancerzy. Jedynie żar, który lał się z nieba i handlowa atmosfera miejsca nie pozwalały w spokoju się cieszyć pokazem. No i niestety po raz pierwszy nas okradli. Na szczęście straciliśmy tylko niewielkie pieniądze, żadnych dokumentów czy kart płatniczych, co nie zmienia faktu, że niesmak pozostaje…
Jednak sądzę, że najważniejszym miejscem, które odwiedziliśmy w tych dniach było Muzeum Rewolucji, które mieści się w dawnym pałacu prezydenckim. Ten monumentalny budynek został niedawno odrestaurowany (prace jeszcze trwają) więc już z zewnątrz robi wrażenie. W środku zresztą też, bo oprócz zgromadzonych eksponatów dotyczących historii kraju, podziwiać można samo wnętrze. Największe wrażenie robi replika wersalskiej Sali Lustrzanej i oraz płaskorzeźby i dekoracje Tiffany’ego.
Lekcja historii Kuby też jest imponująca, lecz muszę przyznać, że nie byliśmy w stanie szczegółowo obejrzeć całej wystawy, bo zawiera ona mnóstwo informacji, a ponadto komunistyczna propaganda w takiej dawce była dla nas nie do strawienia. Na przykład pod jednym ze zdjęć widnieje podpis, że gdy zwyciężyła rewolucja otworzono dla zwykłych Kubańczyków plaże, które wcześniej za rządów Batisty dostępne był tylko dla burżuazji. Pięknie to brzmi, tylko że jakiś czas później, plaże dla Kubańczyków ponownie zamknięto, bo stały się one dobrem luksusowym dostępnym tylko dla zagranicznych turystów…
Na zewnątrz budynku znajduje się kolekcja militariów związana z rewolucją i pierwszymi latami po jej zwycięstwie. Jest więc np. pojazd opancerzony i samolot(!) używane przez rewolucjonistów w walkach z armią Batisty; czołg i samolot wykorzystywany przez armię Castro do odparcia inwazji w Zatoce Świń w 1961 r.; czy też szczątki amerykańskiego samolotu zwiadowczego U2, który został zestrzelony w trakcie kryzysu kubańskiego w 1962 r. W wielkim, szklanym „pudełku” znajduje się znana łódź Granma, którą Fidel Castro i Che Guevara wraz z 80 innymi rewolucjonistami przypłynęli z Meksyku na Kubę w 1956 r. by wzniecić rewolucję.
Mimo tylu spędzonych dni w Hawanie, wciąż czujemy niedosyt. To pełne kontrastów miasto nas zahipnotyzowało. Ze swoim pięknem i ze swoją brzydotą tworzy unikalną atmosferę. Cała Kuba jest taka, z trudną sytuacją, z trudną historią, ale też mnóstwem radości, ciepła i uśmiechu.