Zanim opowiemy Wam o miejscach, w których ostatnio byliśmy, krótki post o dniu dzisiejszym, a dokładniej o 6 popołudniowych godzinach.
Wracaliśmy sobie dzisiaj z wycieczki, była godzina 15 gdy nagle nasz samochód…. odmówił posłuszeństwa. Skoczył sobie parę razy jak żabka, a potem stanął i powiedział, że dalej nie jedzie :) . Byliśmy po środku autostrady, nie mieliśmy telefonu i kiepsko mówimy po hiszpańsku, zwłaszcza jeśli chodzi o słownictwo techniczne, ale po 6h udało nam się dotrzeć do domu.
Za nami zatrzymywanie pomocy drogowej na autostradzie, podróż lawetą, dłuugie oczekiwanie przy bramkach autostrady na kolejną lawetę, wiele rozmów telefonicznych z wypożyczalnią, wypełnianie papierów po hiszpańsku i łapanie colectivo na środku autostrady. A ponadto dużo uśmiechu, sympatyczni i pomocni ludzie, fajne rozmowy i trening hiszpańskiego. Już wiemy co to grua (laweta), taller (mechanik), ensender (włączać) i caseta (bramka przy autostradzie)…. Przygód nigdy za wiele ;) .
Ale mocno trzymajcie kciuki, bo rano się rozstrzygnie czy mamy czym jeździć :) .
Aha, no i Bartek po raz kolejny pokazał, że jest najdzielniejszym małym podróżnikiem pod słońcem! :)
1 comment
Samochodowe niespodzianki sa b.b. nieprzyjemne jak pamietam z Florydy.
Ciekawa jestem jak ta nie zbyt przyjemna przygoda zostala zakonczona . Czy samochod naprawiony a moze dostaliscie nowy .
Mysle ze mieslismy szczescie w czasie mojego pobytu zWami ze samochod wytrzymal te dlugie trasy i podskoki w Cancun. Podroznicy ,cala trojka b. dzielni c. Ela