A w niedzielę zażyliśmy odrobiny luksusu :) Popłynęliśmy na całodzienną wycieczkę 20-osobowym jachtem na wyspę Bartolome. Jest to niewielka wysepka położona w północnej części archipelagu,która jest znana ze szczytu, z którego rozpościera się przepiękny widok na wyspę, otaczające ją morze, jak również na okoliczne wyspy. Trzeba się wspiąć na górę po kilkuset schodkach, co w palącym słońcu i z Bartkiem na plecach nie było szczególnie miłe ;), ale faktycznie nie zawiedlismy się. Widok jest niesamowity. Z jednej strony wulkaniczny, nieprzyjazny, martwy krajobraz, a z drugiej dookoła lazurowa woda i trochę zieleni.
Następnie mieliśmy czas na nurkowanie, ale tym razem prosto z plaży a nie z pomostu lub łodzi jak do tej pory. Zaleta tego była taka, że w trakcie jak jedno pływało, drugie mogło wygłupiać się z Bartkiem na plaży. Bartek był przeszczęśliwy :) ! Biegał wte i wewte, piszczał radośnie wpadając do wody a potem jeszcze zaprzyjaźnił się z jednym małym lwem morskim, próbując naśladować dźwięki jakie tamten wydawał! Dla nas też nie zabrakło atrakcji. Mimo, że nie było takich spektakularnych zwierząt jak żółwie morskie czy rekiny, to mieliśmy tym razem okazję popływać w ławicach przepięknych, różnobarwnych rybek, pooglądać rozgwiazdy, a nawet płaszczkę przycupniętą przy dnie. Bardzo szybko nam zleciał ten czas. Moglibyśmy tam siedzieć i siedzieć, kąpać się, nurkować i odpoczywać, bo to był taki mały raj.
Na szczęście nasz smutek został po części osłodzony przepysznym obiadem ze świeżego tuńczyka jaki zaserwował nam po powrocie z plaży nasz kucharz na pokładzie jachtu. A że dostaliśmy porcję także dla Bartka, to wreszcie się najadłem (to nie to, że zabrałem mu porcję, po prostu nie zjadł wszystkiego ;) ) A Aga na tej samej zasadzie miała podwójny deser ;)
A z rzeczy zabawnych, to na naszą 20-osobową grupę uczestników, przypadało 2 przewodników i jak się okazało każdy z nich w najbliższym czasie… leci do Polski :) . I to obydwaj z powodu swoich dziewczyn – jedna jest Polką mieszkającą w Stanach, ale na Święta ze swoim chłopakiem leci do rodziców, a druga z kolei jest Kanadyjką, ale pracuje w Polsce jako nauczycielka języka. Oczywiście obydwaj są przerażeni temperaturą powietrza jaka panuje w naszym kraju, ale mam nadzieję, że nasi rodacy zgotują im ciepłe powitanie :) .