Już dawno temu minęła nam połowa podróży i z tej okazji planowaliśmy napisać post „połowinkowy”, ale ze względów techniczno – organizacyjnych niestety nie udało nam się tego zrobić. Spróbuję więc teraz nadrobić zaległości i napisać parę słów o tygodniach, które już za nami. Wprawdzie na bieżąco staraliśmy się pisać Wam o rzeczach, które są dla nas dziwne i nowe, i zupełnie inne od naszej polskiej czy europejskiej rzeczywistości, jednak nie o wszystkim pamiętaliśmy. Ponadto, do pewnych rzeczy tak się przyzwyczaliśmy, że przestały nas one dzwić. Część zachowań była wspólna dla wszystkich odwiedzonych przez nas krajów, a niektóre zaobserowawaliśmy tylko w wybranych, co oczywiście nie oznacza, że w pozostały krajach tego nie było. To sa jak zwykle nasze spostrzeżenia, czy przemyślenia, a nie prawda ogólna. Spostrzeżenia te są luźne i często nie mają istotnego wpływu na życie, ale dla nas są ciekawe, bo dotyczą codziennych czynności.
– I tak na przykład w Brazylii, Ekwadorze i miejscami też w Chile i Argentynie nie wrzuca się papieru toaletowego do muszli klozetowej, tylko do stojącego obok kosza. Chodzi oczywiście o zużyte papiery toaletowe, zużyte w KAŻDY sposób, więc hmm… na początku wydawało nam się to obrzydliwe, ale po pewnym czasie tak się do tego przyzwyczailiśmy, że jak przyjechaliśmy na Kubę, gdzie jest „normalnie” to mi z kolei wrzucanie papieru do sedesu wydawało się dziwne ;). Powód takiego zachowania jest bardzo praktyczny – rury kanalizacyjne mają bardzo małą średnicę, więc nie wrzuca się do nich nic, żeby ich nie zapchać. Oczywiście nasuwa się kolejne pytanie, dlaczego rury mają tak małą średnicę, ale na nie nie znamy odpowiedzi.
– W większości hoteli nad umywalką jest tylko kran z zimną wodą. Nie wiem czy to kwestia oszczędzania na doprowadzeniu rur z ciepłą wodą, czy może prosty sposób na oszczędzanie na samej wodzie, bo tak zęby, ręce i twarz myje się w zimnej, ale przyznam, że dla nas to było szczególnie uciążliwe, ze względu na dbanie o higienę Bartka. W ogóle jeśli chodzi o ciepłą wodę, to najczęściej jest ona dostępna tylko w jakichś godzinach, a potem jest letnia. Wynika to z faktu, że hotele czy ludzie sami sobie grzeją wodę. Zresztą parę razy widzieliśmy takie małe elektryczne urządzenia, umieszczane tuż nad prysznicem. Problem polega na tym, że wyglądały one na chałupniczą robotę (wystające, oklejone taśmą kabelki) i nie wzbudzały naszego zaufania, więc Adam często zastanawiał się czy ten prysznic nie będzie ostatnim w jego życiu ;).
– Inną powszechną rzeczą w całym Ekwadorze, Brazylii, na Kubie, ale też często w Argentynie to pościel. Tutaj mało kto stosuje kołdry. Dostaje się prześcieradło, a na to koc i narzutę na łóżko. I o ile w gorącym klimacie to jest zrozumiałe, o tyle w wielu miejscach było chłodno, albo wręcz zimno a sposób był ten sam.
– Jeśli chodzi o jedzenie, to będzie o nim osobny post, tutaj tylko wspomnę, że zwłaszcza w Brazylii i Ekwadorze, ale też czasami w Argentynie, jeśli nie zjesz obiadu do 14-15 to tego dnia nie zjesz go w ogóle. Po południu knajpy są zamykane i otwierane dopiero wieczorem na kolację, tj. około 19.
A teraz trochę o życiu ulicznym.
– Ekwador i Kuba (o Brazylii nie powiem, bo za mało widzieliśmy), to miejsca które kojarzą mi się z handlem ulicznym. Oczywiście w Argentynie też widzieliśmy sprzedawców, ale to chyba bardziej dla turystów. Ekwador natomiast bije wszystkie te kraje na głowę. Dużych sklepów jest niewiele. Najwięcej jest małych sklepów spożywczych, z podstawowym tylko zaopatrzeniem i mnóstwo drobnych warsztatów rzemieślniczych. Produkty drogeryjne kupuje się najczęściej w aptekach, które są liczne i dłużej otwarte.
Zwłaszcza w Argentynie i Ekwadorze, większość, a może i wszystkie sklepy są zakratowane. Do niektórych sklepików nawet nie da się wejść, bo od ziemi na wysokość około metra jest porządna krata i tylko prosi się sprzedawcę o konkretny towar. Właśnie sobie też uświadomiłam, że niewiele jest sklpeów samoobsługowych, a jeśli są, to plecaki zostawia się w szafkach przed wejściem i jest sporo ochrony, która czasem nie kryjąc się chodzi za Tobą między półkami i patrzy czy nic nie kradniesz.
Natomiast na ulicy można kupić chyba wszystko – owoce, nasiona, mięso, kwiaty, wyroby ze skóry, rękodzieło, losy na loterię, świeże soki, watę cukrową, prażone orzeszki, smażone mięso, ciepłe lody, chipsy i całą masę innych rzeczy. No i sprzedawanie w autobusach jest bardzo powszechne, o czym już wspominaliśmy. Na każdej chyba trasie, niezależnie czy jedno- czy sześciogodzinnej tuż przed odjazdem wchodzli sprzedawcy z całym spożywczym asortymentem jaki tylko sobie zamarzysz. Plus oczywiście sprzedawcy cudownych ziół dobrych na apetyt, bezsenność, potencję i problemy z menstruacją jednocześnie ;). A co ciekawe, klientów zawsze było przynajmniej kilku. Na Kubie, a w zasadzie w Havanie, bo tyle na razie wiemy, na ulicy sprzedaje się głównie owoce, świeże soki, jest też mnóstwo osób proponujących co chwilę usługi taxi. Ale Kubie to potem, bo to trochę inna bajka.
– Jeśli chodzi o stan dróg, to zdziwilibyście się. Brazylia ( w tej częście, w której byliśmy) super, Ekwador – drogi naprawdę dobre, Argentyny nie pamiętam, ale też chyba ok. Za to stan chodników to inna sprawa. Ekwador i Havana – to dziura na dziurze. Parafrazując jednego gościa „Idę sobie dziurą, a tu nagle chodnik” ;). Jesli chodzisz po ciemku, to musisz bardzo uważać, bo złamanie nogi prawdopodobne. Dobrze, że mamy nosidło a nie wózek, bo nie byłoby szans na swobodne poruszanie się z Bartkiem. Niestety często się też zdarza, że wiszą urwane przewody eletryczne, albo druty kolczaste, więc trzeba zachować czujność. Ja w tym miejscu natomiast mówię, że przez to, że państwa nie dbają o obywateli, to ludzie są bardziej odpowiedzialni za siebie, bo muszą bardziej uważac i myśleć. Zupełnie to odmienne od pisania w Polsce na reklamówkach „Produkt nie jest zabawką i nie należy zostawiać dzieci samych… bla bla bla”. No, ale mój małżonek ma zdecydowanie bardziej krytyczne podejście do tego tematu. Tzn. to nie jest tak, że ja pochwalam taki stan rzeczy, tylko chyba przyzwyczaiłam się do niego i staram się szukać pozytywów.
– Ruch uliczny to temat na książkę. Wyjątkiem jest Chile, gdzie kierowcy jak widzieli, że się zbliżamy do pasów, to sami się zatrymywali. Argentyna, Ekwador, Brazylia, Kuba – rządzą kierowcy. Często nie ma sygnalizatorów świetlnych dla pieszych więc trzeba patrzeć jakie światło mają kierowcy. Problem polega na tym, że czasami obydwa kierunki ruchu mają przez chwilę jednocześnie czerowne więc musisz zgadywać (tzn. my musieliśmy, bo może miejscowi mają klucz do tej zagadki). I tak ostatnio nie trafiłam i w popłochu, jak sarenka uciekałam sprzed masek samochodów. Inna sprawa, że światło czerwone dla pieszych jest tylko pro forma. Po pierwsze – jak nic nie jedzie to w ogóle nie patrzysz na światło, a jak jedzie – to też nie patrzysz. Szacujesz tylko czy musisz iść, biec, czy biec szybko. Naprawdę, nieraz odwracam głowę jak widzę jak piesi przemykają między pędzącymi samochodami i autobusami. Kierowcy jak zbliżają się do skrzyżowań to trąbią, wydaje mi się, że to jest ostrzegawcze „uwaga, jadę”. Z kolei, Marek nam mówił, że w Brazylii ktoś kto trąbi, widząc jak na przykład zawracasz na drodze szybkiego ruchu, mówi ci „spokojnie, widzę Cię, nie martw się, możesz skończyć manewr”.
– Z ciekawostek ulicznych: w Patagoni mieliśmy dużo kontroli policyjnych na rogatkach miast. I nie chodziło bynajmniej o kontrolę prędkości, tylko policjanci wchodzili do autobusów i każdą osobę prosili o paszport, by sprawdzić czy legalnie przekroczyła ona granicę.
– Jeśłi chodzi o marki samochodów, które najczęściej widzieliśmy (no dobra, to jest spostrzeżenie Adama, bo ja w ogóle nie zwracam na to uwagi ;)) to w Argentynie, w Buenos Aires dominowały marki europejskie: Renault, Peugeot i Fiat, w Patagonii Toyoty. W Ekwadorze, na Galapagos pick’upy, a na kontynencie – wśród samochodów osobowych Hyundaie, a wśród ciężarówek i autobusów – produkcje chińskie.
-To co nas zadziwiło w Ekwadorze to fakt, że ludzie wsiadają do autobusów nie tylko na przystankach, ale też machają w dowolnym innym miejscu i autobus się też zatrzyma. I to miejski! Na taksówkę też się tak macha i to jest całkiem normalne, że taksówkarz zatrzymuje się na środku ulicy, czasem jednopasmowej i zabiera ciebie, blokując ruch przez chwilę.
– Widzieliśmy też (tylko w Ekwadorze) młodych ludzi żonglujących na przejściach dla pieszych, przed maskami samochodów, które musiały czekać na czerwonym świetle. Oczywiście potem szybko zbierali drobne za taki występ.
– Ciekawa kwestia dotycząca hmmm redukcji bezrobocia. To zaobserwowaliśmy w Brazylii i w Paragwaju, nie pamiętam czy jeszcze gdzieś tak jest. Acha, małe wyjaśnienie – w Paragwaju byliśmy tylko pół dnia i to tylko w celach handlowych. Jest taka miejscowość na granicy z Brazylią, która chyba istnieje wyłącznie dla handlu, a przypomina dawny Stadion Dziesięciolecia, tyle, że razy dwadzieścia. No więc w Paragwaju, weszliśy do sklepu z elektroniką. Przy drzwiach czekało kilka pań, więc należało wybrać sobie jedną, żeby zaprezentowała ofertę dotyczącą towaru, który szukasz. Następnie, szło się do lady i tam pani już prezentowała funkcje konkretnie wybranego modelu, na przykład telefonu. Następnie szło się do kasy i w jednym okienku płaciło za wybrany towar, w kolejnym towar się odbierało, a potem jeszcze szło się do stanowiska, w którym na miejscu personel sprawdzał czy produkt działa prawidłowo. Czyli do tej samej pracy tam zatrudnionych jest pięć osób a u nas jedna, dwie.
Jak nam się coś jeszcze przypomni z takich ciekawostek to dopiszemy, a jeśli macie jakieś pytania, coś Was ciekawi, czegoś nie rozumiecie lub macie inne spostrzeżenia to piszcie śmiało. Zapraszamy do komentowania!