Kochani, powoli aklimatyzujemy się w polskiej rzeczywistości, a poniżej długo obiecywany post o naszych doświadczeniach kulinarnych z podróży. Zapraszamy do lektury!
Zwyczaje i tradycje kulinarne egzotycznych krajów są dla wielu z nas równie ciekawe jak ludzie, zabytki czy krajobrazy. A my podróżując przez prawie 5 miesięcy mieliśmy okazję, a w zasadzie nawet konieczność ;) spróbować kuchni odwiedzanych przez nas krajów. Część z tych doświadczeń kulinarnych była bardzo miła i z rozrzewnieniem wspominamy próbowane potrawy, a część wprost przeciwnie. Ale uwaga, to co za chwilę przeczytacie to nie jest przewodnik kulinarny ani wydanie Sawickich w stylu „Kuchnie świata”, tylko zbiór naszych wspomnień i skojarzeń żywieniowych, które pozostały w naszych głowach. Wynika to z faktu, że jedliśmy raczej ekonomicznie, więc na wiele rzeczy po prostu nie mogliśmy sobie pozwolić, i co tu dużo mówić, ze względu na nadmierną ruchliwość naszego dziecka ;) i niechęć do spędzenia w restauracji dłużej niż 5 minut, często posiłek traktowaliśmy jako zwykłe zaspokojenie głodu a nie kulinarne wycieczki po świecie. Tak czy siak, lepsze lub gorsze, ale jakieś doświadczenia mamy, więc zapraszamy do czytania!
Argentyna:
Argentyna na świecie kojarzy się z wyśmienitą wołowiną i pysznymi winami. I wszystko się zgadza. My niestety tylko dwa razy jedliśmy prawdziwe, dobre argentyńskie steki, ale rzeczywiście były pyszne. Soczyste steki, przyrządzane a punto, czyli nie za krwiste, nie za mocno wysmażone wspominamy baaardzo dobrze. Jeśli chodzi o degustację win, nasze doświadczenia są nieco większe ;) . No i tu nic odkrywczego – zwłaszcza czerwone smakowało pysznie (nawet Adamowi, który za czerwonymi nie przepada)!
W argentyńskiej kuchni widoczne są wpływy głównie włoskie i hiszpańskie ze względu na falę imigracyjną, która miała miejsce w poprzednich wiekach. Jedliśmy na przykład włoskie ravioli podawane z mięsem. Z rzeczy powszechnych w kuchni ekonomicznej, często braliśmy cienki kotlet – tzw. milanesa, ale nasze wspomnienia dotyczące jakości nie są najlepsze.
Kiedy wspominamy kuchnię argentyńską, od razu do głowy przychodzi nam dulce de leche – to ichniejszy kajmak, sprzedawany w słoiczkach, który stosuje się bardzo powszechnie. Przede wszystkim na śniadanie do kanapek, do ciastek i wypieków. Dla mnie był pyszny, choć przyznam, że po czterech tygodniach jedzenia masy kajmakowej na śniadanie dałabym się pokroić za bułkę z szynką i pomidorem ;) .
Popularne są w Argentynie ciastka alfajores – to takie nieduże, okrągłe warstwowe ciasteczka, przekładane właśnie dulce de leche. Pycha!
Natomiast fatalnie wspominamy argentyńskie pieczywo, a raczej jego brak… Tam nie ma tradycji jedzenia chleba – w naszym rozumieniu. Je się chleb tostowy, który czasem próbowaliśmy zastępować bułkami do hamburgerów, ale to jak z deszczu pod rynnę. W kawiarniach natomiast, porteños (mieszkańcy Buenos Aires) na śniadanie jedzą medialunas i cafe corto, czyli rogaliki i kawę espresso z odrobiną mleka.
Kuchnia Argentyny nierozerwalnie kojarzy nam się z empanadami. Są to pierożki z z ciasta chlebowego lub francuskiego, około dwa razy większe od tych robionych w Polsce. Najczęściej są nadziewane serem i szynką, mięsem mielonym lub warzywami, podawane smażone lub pieczone na blasze. Są tanie, powszechnie dostępne i pyszne (zazwyczaj). No i co najważniejsze, Bartek również był ich fanem, co nam zdecydowanie ułatwiło karmienie go w podróży :) .
Chile:
Z tego co pamiętam, to kuchnia w Chile nie różniła się specjalnie od argentyńskiej (oczywiście byliśmy tam bardzo krótko i tylko w Patagonii). W Chile było natomiast ciutkę lepiej jeśli chodzi o pieczywo, bo były dostępne takie a la bułki – w porównaniu do polskiego chleba kiepskie, ale w porównaniu do argentyńskiego pyszne ;) .
Brazylia:
Brazylię wspominamy bardzo dobrze jeśli chodzi o kuchnię. To pewnie za sprawą tego, że żywiliśmy się na plebani, gdzie było domowe jedzenie, ale też wielokrotnie jedliśmy w knajpach i pamiętamy, że była to miła odmiana po kuchni argentyńskiej.
Przede wszystkim w Brazylii jest chyba największy wybór mięs jaki kiedykolwiek widziałam i próbowałam, włącznie z pieczonymi sercami kurzymi (jak zamknęłam oczy i się odważyłam okazały się bardzo smaczne;)), byczyną, baraniną i innymi rodzajami i gatunkami mięs, które w naszej kulturze nie są popularne. W restauracjach, i to lokalnych, niedrogich, klient sam nakłada sałatki i dodatki – ziemniaki, ryż, makaron, które są umieszczone w bufecie, a następnie kelner co kilka minut podchodzi do każdego stolika gdzie siedzą goście i przynosi nową porcję mięsa prosto z rusztu. Zjeść można ile się chce. A jak przypomnę sobie pieczoną kaczkę, którą zostaliśmy poczęstowani na kolacji w polskiej rodzinie, to ślinka mi kapie ;) .
Brazylia kulinarnie kojarzy mi się też, z pomarańczowymi cytrynami i pysznymi, słodkimi melonami.
Ekwador:
Jeśli chodzi o Ekwador to mam mieszane uczucia. Śniadania zazwyczaj jedliśmy w hostelach więc były bułki, marmolada, kawa i świeży sok – najczęściej pomarańczowy, ananasowy czy z papai, ale też zdarzał się jeżynowy. Na samo wspomnienie ślinka mi kapie – właśnie te świeże soki, to jedna z rzeczy za którą najbardziej tęsknię. A wracając do śniadań, to z tego co kojarzę, to typowe ekwadorskie śniadanie to jakaś duża potrawa na ciepło, a la rosół z ryżem i kurczakiem, ale nigdy jej nie jedliśmy, bo rano zdecydowanie wolimy delikatne rzeczy.
Obiady na początku nam smakowały. Zazwyczaj dostawaliśmy seco de carne lub seco de pollo, czyli kotlety z wołowiny, wieprzowiny lub kurczaka. Jednak nie jest to mięso panierowane i smażone, tylko rozbite i duszone najczęściej. Jeśli jest dobrze wykonane smakuje pysznie, ale jeśli jest przyrządzane w głębokim tłuszczu (jak codziennie jedliśmy w Quito)…. brrr! Obowiązkowo do drugiego dania był ryż, czasem takie fajne smażone placuszki, połówka awokado czy jakaś sałatka. No i fasola, mała czarna, podawana w takiej zalewie – nawet w KFC ją dodają do dań :) . Często też dostawaliśmy chipsy bananowe podawane na słono.
Raz natomiast gdy chcieliśmy zjeść coś innego, Adam zakupił danie niespodziankę (z braku dostatecznego zrozumienia menu po hiszpańsku ;) ) i okazało się, że czeka na nas… makaron z ryżem, jajkiem sadzonym, kawałkami parówki, a wszystko to polane keczupem. Chyba nie muszę nic komentować ;) .
W Ekwadorze popularne są także zupy. Ja ich nie wspominam najlepiej bo najczęściej były z tą okropną kolendrą meksykańską, o której Adam kiedyś pisał – ale Adam i Bartek bardzo sobie zupy chwalili. Można było też w nich spotkać mote: ziarna, które były wielkości ziaren kukurydzy i białego koloru.
Z owoców morza, ja raz skusiłam się na ośmiorniczki, trochę twarde, w smaku dobre, choć finalnie zjedzenie ich nie skończyło się dla mojego żołądka dobrze…
W Ekwadorze wielokrotnie też ratowaliśmy się empanadami. Są bardzo podobne do tych, które jedliśmy w Argentynie, choć rzadziej do ich wyrobu używane jest ciasto francuskie.
No i owoce. Ekwador kojarzy mi się z mnogością pysznych, dojrzałych owoców. To w Ekwadorze zaszaleliśmy i kupiliśmy po jednej sztuce z większości dostępnych owoców tropikalnych. No i od tamtego czasu staliśmy się fanami pitaji (pitahaya) – na zdjęciach mogliście zobaczyć taki żółty owoc, wielkości gruszki z wypustkami. Ma miękki przezroczysty miąższ, z małymi czarnymi nasionkami i słodki, dobry smak. Mniaaam! :)
Na zakończenie pobytu spróbowaliśmy w Quito typowego dla miasta drinka – canelazo – to podawany na ciepło napój z aguardiente (wódka z trzciny cukrowej) i soku z naranjii z dodatkiem cynamonu.
Kuba:
Po Ekwadorze, gdzie kuchnia, zwłaszcza ta ekonomiczna, wpędzała nas powoli w depresję, przybycie na Kubę było jak inny świat. Choć jak się po miesiącu okazało, monotonia też potrafi wykończyć…
Podstawowa różnica jest taka, że śniadania prawie zawsze jedliśmy w casach gdzie mieszkaliśmy a składały się one zazwyczaj z tego samego – jajecznicy (ew. jajka w innej formie), owoców, świeżo wyciskanych soków (z limonki – najlepszy jaki w życiu piłam!, pomarańczy, guayaby (różowy owoc, mięsisty, z drobnymi pestkami) i ananasa ) oraz kawa. Kawie należy się osobna wzmianka. Wg nas kawa na Kubie jest pyszna – bardzo gęsta, mocna, podawana w bardzo małych filiżankach. Najczęściej pije się ją bez mleka, za to z dużą ilością cukru. Naprawdę stawia na nogi! Dla nas to zdecydowanie numer jeden ze wszystkich kaw wypitych do tej pory. Śniadanie, które samo w sobie jest bardzo smaczne niestety po 30 dniach pobytu okazało się monotonne – w żadnej casie nie było innych wersji śniadań, tak więc po pewnym czasie już dziękowaliśmy za omlet a ja do dzisiaj nie mogę patrzeć na jajka ;).
Charakterystycznym miejscem gdzie można zjeść jest kupno jedzenia (obiadu, przekąski itp.) z „okienka” na ulicy. Tak jak kiedyś w Polsce bardzo popularne były budki z zapiekankami, tak na Kubie (i to zarówno w dużych jak i małych miastach) często spotykaliśmy się z podobnymi punktami w parterach kamienic. Można było w nich kupić bardzo dobre pizze (albo czasem gorsze jeśli trafiło się na pizzę z serem przypominającym w smaku oscypek), kanapki z wędliną (mimo nazwy pan con jamon szynka to na pewno nie była) lub serem (znowu „oscypek” :( ), obiad np. udko kurczaka z wszechobecnym na Kubie ryżem połączonym z czarną fasolą plus surówka, kawa, lemoniada, piwo.
Kuchnia jako taka kojarzy nam się z kurczakiem lub wieprzowiną podawana zawsze z ryżem gotowanym z ciemną fasolą i chipsami bananowymi, takimi samymi jak w Ekwadorze.
Z dań jedzonych w restauracjach najbardziej zapadły nam w pamięć dania rybne i owoce morza (krewetki, a raz zdarzyło mi się jeść langustę) – były naprawdę bardzo dobre. Próbowaliśmy też krokodyliny – była smaczna, choć nie powaliła nas na kolana. Mięso białe, my jedliśmy duszone, w smaku przypomina kurczako – cielaka ;) .
W Hawanie oferta była najbardziej różnorodna zarówno cenowo jak i smakowo – np. bardzo polubiliśmy restaurację, która serwowała m.in dania chińskie np. kurczak słodko-kwaśny i to ogromne porcje.
Jako odrębny rodzaj kuchni należy wymienić dania z Baracoa. Ze względu na odmienny klimat, w tym rejonie wyspy występujące kakaowce i palmy kokosowe. Dlatego też, jednym z popularniejszych dań jest ryba w sosie z mleczka kokosowego, pomidorów i czosnku. Innym ciekawym daniem jest nadzienie z zielonych bananów, dowolnego rodzaju mięsa (może być z owoców morza) z sosem pomidorowym zawinięte w liść palmowy. My dostaliśmy to w zestawie z zupą rybną.
Charakterystyczny dla tego regionu jest też deser – cucurucho. To mieszanka wiórków kokosowych, miodu, orzechów i pomarańczy, całość zawinięta w rożek z liścia palmowego. Pycha!
No dobra, pisząc o kuchni kubańskiej, nie sposób nie wspomnieć o mojito – drinku z rumu, soku z limonki, listków mięty, wody mineralnej (gazowanej lub nie) i cukru trzcinowego. Większość zna, więc nie muszę robić reklamy ;).
Meksyk:
Od razu możemy powiedzieć, ze jest to nasza ulubiona kuchnia – nie wydając majątku na jedzenie (choć też nie jedząc niskobudżetowo typu 2 -3 dolary) mieliśmy możliwość spróbowania różnorodnych dań. Kuchnia jest ostra – kiedy mówiono nam, że danie jest nieostre to dla nas było ostre w sam raz, kiedy natomiast mówiono, że jest trochę ostre, to dla nas było nie do przełknięcia. Choć musimy przyznać, ze nasza tolerancja na poziom „ostrości” znacznie wzrosła w trakcie naszego pobytu w Meksyku.
Zresztą poznane Meksykanki powiedziały nam, że oni chili dodają do wszystkiego i podają dzieciom od maleńkiego wieku. Nawet słodycze dla dzieci takie jak lizaki czy lody zawierają chili!
Śniadania – zazwyczaj robiliśmy je sami, ale gdy zdarzyło już nam się je jeść w knajpach albo hotelach to zazwyczaj podawano nam jajecznicę (po miesięcznym pobycie na Kubie serdecznie unikaliśmy tych śniadań ;) ), z … sokiem z cytryny! Obok był sos z czarnej fasoli i zamiast chleba tortille (płaski placek z mąki kukurydzianej). Tortille były zresztą podawane dosyć często do różnych dań i zazwyczaj w ładnych, plecionych zamykanych pudełeczkach.
Zazwyczaj do każdego dania obiadowego otrzymywaliśmy przystawki (bezpłatne) składające się z nachos’ów (trójkątne chipsy z mąki kukurydzianej), drobno posiekanych pomidorów z cebulką i kolendrą meksykańską lub sosów . W zależności od lokalu były one łagodne, lekko ostre albo bardzo ostre. Małe wtrącenie – w przypadku Ekwadoru kolendra meksykańska była dla nas niezjadliwa, w przypadku Meksyku, gdzie była używana z umiarem, dobrze komponowała się z ostrymi przyprawami.
Inną przystawką były guacamole czyli pasta z awokado z sokiem z limonki i solą, którą my dostawaliśmy w wersji z drobno pokrojonymi pomidorami. Do tego obowiązkowo nachos.
Kolejnym daniem, które raz funkcjonowało jako przystawka, a raz jako danie główne było ceviche. Jest to rodzaj sałatki z marynowanych kawałków ryb i owoców morza (były wersje mieszane: albo tylko ryba, albo tylko jakaś ośmiornica, krewetka czy inne owoce morza, albo jedno i drugie)podawane z cebulką, pomidorami i drobno posiekaną kolendrą meksykańską.
Jako danie główne często jadaliśmy tacos – małe tortille podane z różnorodnym nadzieniem najczęściej z drobno pokrojonymi kawałkami kurczaka czy wołowiny. Do tego w miseczkach obok dostawaliśmy fasolę, cebulę, sosy i inne dodatki, które według uznania mieszaliśmy z resztą, zawijaliśmy i gotowe. Chyba moje ulubione danie meksykańskie.
Jedliśmy tez enchiladas – odmiana tortilli, tylko o większej średnicy, grubsza i zwijana jak nasze naleśniki. Nadzienie dowolne. Z innych ciekawostek jedliśmy też sopa de lima – zupa z kurczaka lub indyka, z cytryną i kawałkami tortilli – pycha! Oczywiście oprócz tego jedliśmy ryby w różnych wersjach – od wersji z sosem pomidorowym i kaparami po rybę w ostrym sosie z mango. Wszystkie świeże i bardzo smaczne.
I na koniec ciekawostka – jedliśmy też potrawę z mole poblano. Jest to sos z chili i czekolady (choć nie tylko), którym polewa się mięsa np. pieczonego kurczaka. Bardzo ciekawe doświadczenie kulinarne!
Barbados:
Kuchnia Barbadosu nie wydała nam się specjalnie wyróżniająca. Ciekawym daniem ze względu na nazwę była latająca ryba :) . Zwłaszcza, że dzień później widzieliśmy ją w środowisku naturalnym, wyskakującą nad powierzchnię morza.
Innym daniem, które ratowało nasz budżet, który na Barbadosie łatwo nadwyrężyć ;) było roti. Wyglądało to jak nasze bitki w sosie z ziemniakami, ale zawinięte w placek pszenny. No i najważniejsze Bartek się tym zajadał! :)
14 komentarzy
Mmmmmniam…pyszne fotki :). Dzięki za ten wpis ;)
:) cieszę się Iwona, że Ci się podoba. Pamiętałam, że nas o to prosiłaś daaawno temu ;).
???????,??????????! .
???????,??????????! .
Hi guys, it’s Jena Berry here!
I work as an academic writer and have created this content with the intent of changing your life for the better. I started honing my writing abilities in college. I learned that my fellow students needed writing help—and they were willing to pay for it. The money was enough to help pay my tuition for my remaining semesters of college.
Ever since school, I have continued to work as a professional writer. I was hired by a writing company based in the United Kingdom. Since then, the essays that I have written have been sold around Europe and the United States.
In my line of work, I have become used to hearing, “Jena Berry, can you help me meet my writing assignment deadline?” I know that I can save their time.
Academic Writer – Jena Berry – Biomathdynamics Corp
Hi, my name is Kaitlin Mcguire!
I`m a professional writer and I`m going to change your lifes onсe and for all
Writing has been my passion since early years and now I can`t imagine my life without it.
Most of my works were sold throughout Canada, USA, China and even Russia. Also I`m working with services that help people to save their time.
People ask me „Mr, Kaitlin, I need your professional help” and I always accept the request, `cause I know, that only I can save their time!
Professional Writer – Kaitlin Mcguire – Mbkediadentalcollege Confederation
Hello everyone, it’s Lynsey Velasquez here!
I work as an academic writer and have created this content with the intent of changing your life for the better. I started honing my writing skills in college. I learned that my fellow students needed writing help—and they were willing to pay for it. The money was enough to help pay my tuition for my first semester of college.
Ever since school, I have continued to work as an academic writer. I was hired by a writing company based in the United Kingdom. Since then, the essays that I have written have been sold around Europe and the United States.
In my line of work, I have become used to hearing, “Lynsey, can you help me meet my writing assignment deadline?” I know that I can provide this service.
Professional Writer – Lynsey – Iseet-Papers Corps
Good day and welcome to my webpage. I’m Liam Scott.
I have always dreamed of being a book writer but never dreamed I’d make a career of it. In college, though, I assisted a fellow student who needed help. She could not stop telling me how well I had done. Word got around and someone asked me for to help them just a week later. This time they would compensate me for my work.
During the summer, I started doing academic writing for students at the local college. It helped me have fun that summer and even funded some of my college tuition. Today, I still offer my writing services to students.
Professional Writer – Liam Scott – Natalie Crawford Confederation
Hi guys, it’s Shea Rutledge here!
I work as a professional an essay writer and have created this content with the intent of changing your life for the better. I started honing my writing talent in college. I learned that my fellow students needed writing help—and they were willing to pay for it. The money was enough to help pay my tuition for my first semester of college.
Ever since college, I have continued to work as an academic writer. I was hired by a writing company based in the United Kingdom. Since then, the research papers that I have created have been sold around Europe and the United States.
In my line of work, I have become accustomed to hearing, “Shea Rutledge, can you help me meet my writing assignment deadline?” I know that I can provide this service.
Professional Writer – Shea Rutledge – http://www.studioahz.comCompany
Hello everyone, it’s Philip Flowers here!
I work as a professional an essay writer and have created this content with the intent of changing your life for the better. I started honing my writing skills in high school. I learned that my fellow students needed writing help—and they were willing to pay for it. The money was enough to help pay my tuition for my remaining semesters of college.
Ever since college, I have continued to work as an academic writer. I was hired by a writing company based in the United Kingdom. Since then, the research papers that I have created have been sold around Europe and the United States.
In my line of work, I have become used to hearing, “Philip, can you help me meet my writing assignment deadline?” I know that I can save their time.
Professional Writer – Philip Flowers – Bronwyn LeighBand
Hello everyone, it’s Keiren here!
I work as an academic writer and have created this content with the intent of changing your life for the better. I started honing my writing talent in college. I learned that my fellow students needed writing help—and they were willing to pay for it. The money was enough to help pay my tuition for my first semester of college.
Ever since high school, I have continued to work as a professional writer. I was hired by a writing service based in the United Kingdom. Since then, the essays that I have written have been sold around Europe and the United States.
In my line of work, I have become accustomed to hearing, “Keiren, can you help me meet my writing assignment deadline?” I know that I can provide this service.
Professional Writer – Keiren – standrewspres.org Corp
milyaimmelve
fyfcnfcbzimmelve
vfhbfvyjxrfimmelve