Kochani, dzisiaj nie będzie wpisu o palmach, turkusowej wodzie i ruinach Majów. Sytuacja, która ma miejsce na Ukrainie tak nas poruszyła, że postanowiliśmy napisać parę słów o naszych odczuciach.
Gdy tak długo podróżujemy, jesteśmy z dala od polskiej i europejskiej rzeczywistości. Często nie mamy dobrego łącza internetowego, nie mamy też siły, czasu i ochoty być na bieżąco z sytuacją polityczno-gospodarczą. Dlatego też umknęły gdzieś nam informacje, które od kilku miesięcy pojawiały się w polskich mediach na temat Ukrainy. To co się teraz tam dzieje jest wstrząsające i zauważalne na całym świecie (m.in. również w meksykańskiej telewizji).
Jesteśmy poruszeni tym, że na Ukrainie doszło do rozlewu krwi, że tyle osób zginęło, a wielokrotnie więcej jest rannych. Myślimy o bliskich ofiar i bardzo im współczujemy.
Niejednokrotnie w trakcie tej podróży, ale też długo, długo wcześniej rozmawialiśmy sobie z Adamem, że jesteśmy wdzięczni Bogu czy też losowi, że żyjemy w wolnym kraju, że mamy pokój, że każdego dnia budzimy się rano i możemy myśleć o tym co zjemy na śniadanie, w co się ubierzemy do pracy, albo jaka jest pogoda. W tym samym czasie, setki tysięcy ludzi na całej ziemi, kładąc się spać, nie wie czy się obudzi. A jak się obudzą, to nie wiedzą czy dożyją do końca dnia. Czy ich lub ich bliskich nie dosięgnie karabinowa kula, nóż, maczeta, bomba domowej roboty wypełniona gwoździami…