Kruszyniany to niewielka wioska na Podlasiu znajdująca się bardzo blisko granicy z Białorusią. Zwana jest wioską tatarską, bowiem ponad 300 lat temu zostali tu osadzeni przez Jana III Sobieskiego pierwsi Tatarzy. Obecnie w Kruszynianach żyje około 30 rodzin, z czego tylko 4 są tatarskie, bo niestety reszta wyjechała w poszukiwaniu pracy. Latem oraz w czasie świąt muzułmańskich Tatarzy jednak chętnie zjeżdżają do Kruszynian i wtedy we wsi robi się gwarno i wesoło.
Kruszyniany z roku na rok są coraz bardziej znane i chętniej odwiedzane przez turystów, mimo że leżą trochę na końcu świata. Miejsce to ma swój niepowtarzalny urok, smak orientu i jest świetnym przykładem na pokojowe współistnienie kilku religii na jednym obszarze – katolików, prawosławnych i muzułmanów. Żyją oni ze sobą w zgodzie i wzajemnie się szanują. Jak żartuje oprowadzający nas po meczecie przewodnik Dżemil Gembicki do tego stopnia, że mieszkańcy Kruszynian nie mają kiedy pracować bo ciągle w którejś z trzech religii jest jakieś święto, na które gościnnie są zapraszani także wyznawcy innych dwóch religii. Poza tym, z szacunku do siebie powstrzymują się nawet od prostych prac typu rąbanie drewna czy koszenie trawy by nie zakłócać ważnych uroczystości sąsiadom.
Z ciekawością zaglądamy do przepięknego drewnianego, z zewnątrz zielonego meczetu. Powstał on pod koniec XVIII lub na początku XIX na miejscu dawnej świątyni. Bryła budynku bardziej przypomina jednak kościół albo cerkiew niż meczet, bo nie ma charakterystycznej wieży – minaretu. Jest to wynikiem tego, że Tatarzy zlecili budowę miejscowym robotnikom a Ci zrobili ją wedle własnej wiedzy i uznania. W środku jest przytulnie. Na podłodze leżą różnobarwne dywany, a na ścianach wiszą muhiry – kaligraficzne zapisy cytatów z Koranu. Centralnym miejscem jest minbar – rodzaj kazalnicy, z której imam wygłasza nauki. W głównej części meczetu modlą się mężczyźni, a nieco z tyłu, za firankami jest przestrzeń dla kobiet. Młodzi chłopcy mają jeszcze inną przestrzeń – balkonik, który znajduje się wyżej, nad całą szerokością meczetu. Przewodnik bez problemu zgadza się, żebym weszła na górę i zrobiła kilka zdjęć. Cała świątynia jest niewielka i choć z islamem nie mam nic wspólnego czuję się tu dobrze.
Niedaleko meczetu, na skraju lasu znajduje się muzułmański cmentarz, czyli mizar. Bardziej na myśl przywodzi on skojarzenie magicznego miejsca mocy, pełnego głazów niedbale rozrzuconych pośród wysokich drzew niż klasycznego miejsca pochówki z wybetonowanymi alejkami i równo rozmieszczonymi grobami. Wynika to z faktu, że najstarsze nagrobki wykonano w taki sposób kładąc dwa głazy – większy przy głowie, mniejszy przy nogach, a całość stwarza wrażenie trochę nieustrukturyzowanej. Na nagrobkach, również tych bardziej dla nas klasycznych, widnieją półksiężyce oraz napisy w języku arabskim. Najstarszy nagrobek na cmentarzu pochodzi z połowy XVIII wieku.
Obecnie meczet i cmentarz – jeden z trzech muzułmańskich cmentarzy w Polsce, mają status Pomnika Historii.
Tatarska Jurta
O tatarskiej jurcie prowadzonej przez Dżennetę Bogdanowicz słyszałam od kilku lat. Wyobrażałam sobie niewielką jadłodajnie na końcu świata, w której panuje cisza i spokój. Tymczasem na miejscu, okazało się, że obecnie to gastronomiczny kombinat! Wielka karczma, która wewnątrz mieści mnóstwo osób, a dodatkowo na zewnątrz są rozstawione stoliki. Ludzi jak w ulu. Głośno, gwarno. Mimo, że przemiał jest ogromny, to stolik udaje nam się zająć od razu i to w dodatku w części dla rodzin z dziećmi, przy której znajduje się ogrodzony plac zabaw. Obsługa jest miła i niezwykle sprawna. Na posiłek też nie musimy czekać długo. Zaledwie po kilkunastu minutach dostajemy specjały kuchni tatarskiej, na które się zdecydowaliśmy.
Babka ziemniaczana z mięsem wołowym przyrządzana według tatarskiej receptury.
Zur Belysz – pachnące mięso drobiowe na ostro wraz z warzywami, zapiekane w cieście.
Kołduny z mięsem i rosołem.
A na koniec dwa ujęcia z drogi do Kruszynian, które bardzo nam się podobają.
2 komentarze
Kruszyniany wciąż są na naszej liście miejsc do zobaczenia, a Wasz post nas utwierdza, że w końcu musimy się wybrać!
Jedźcie koniecznie! :) To naprawdę magiczne miejsce, a w dodatku relatywnie blisko (zależy oczywiście gdzie się mieszka, ale wciąż to nasz kraj!)