No to dobiegł końca nasz pobyt na Galapagos. Wczoraj przypłynęliśmy na wyspę San Cristobal, skąd dzisiaj mieliśmy samolot na stały ląd, do Guayaquil. Jednak jeszcze przed wyjazdem z Santa Cruz udało nam się odwiedzić znaną plażę Tortuga Bay. Jest ona uznawana za jedną z najpiękniejszych plaż w całej Ameryce Południowej, co zawdzięcza pewnie delikatnemu, białemu piaskowi pochodzącemu z koralowców. Jej nazwa nawiązuje do faktu, że w tym miejscu żółwie morskie składają jaja. Wprawdzie my tym razem żadnych żółwi nie widzieliśmy, ale za to bardzo miło i rodzinnie spędziliśmy czas. Postanowiliśmy bowiem, że ta godzina w całości będzie poświęcona Bartkowi i jego potrzebom, co oznaczało, że mimo iż my chcieliśmy iść dalej na spacer, a Bartek nie, to zrobiliśmy tak jak on chciał. W końcu to też jego podróż :). W efekcie, godzinę biegaliśmy za naszym golaskiem, którego zabawa polegała na gonieniu fali a potem uciekaniu przed nią. W życiu nie widziałam bardziej szczęśliwego dziecka! :) To co było jeszcze fajne i dawało nam komfort, to to, że bardzo długo było płytko. Na tyle długo, że nie było ryzyka, że Bartkowi coś się stanie. Było rajsko. No może za wyjątkiem faktu, że mimo stosowania kremów z filtrem z trudem się dzisiaj ubierałam ;) .
Po południu wzięliśmy łódź na San Crostobal i muszę Wam powiedzieć, że wreszcie polubiłam pływanie łodzią po morzu. Otóż odkryłam, że pozycja leżąca zdecydowanie zmniejsza moją podatność na chorobę morską. W efekcie przeleżałam 2h na tyle łodzi, rozkoszując się słońcem, błękitnym niebem i muzyczką której słuchałam. Mmmm prawdziwy odpoczynek.
Na San Cristobal mieliśmy w zasadzie 2-3h więc zobaczyliśmy tylko część portową, ale podziwianie występujących tam w dużej ilości lwów morskich sprawiło nam nie lada frajdę. No bo wysiadasz z łodzi, stawiasz stopę na pomoście a tuż przy Twojej nodze leży lew morski. Potem idziesz do miasta, a tam na deptaku kilka kolejnych, na ławce znowu dwie sztuki itd itd. To jest niesamowite jak one są przyzwyczajone do obecności człowieka. Najczęściej nie reagują wcale, czasem tylko łypną okiem, żeby zobaczyć coś ty za jeden. Jedynie tzw. samce alfa ryczą ostrzegawczo, ale to w pełni zrozumiałe, bowiem one są odpowiedzialne za cały swój harem i potomstwo. Tak to zabawnie jest zorganizowane, że lwy morskie żyją w koloniach gdzie jest jeden dominujący samiec, który odpowiada tylko za bezpieczeństwo, a oprócz tego wiele samic i ich wspólnego potomstwa.
1 comment
Hej, pozdrawiamy serdecznie i tak samo zazdrościmy tych plaż ;)