A wczoraj odwiedziliśmy Park Narodowy Tierra Del Fuego. Zdecydowaliśmy się wybrać trasę 3-godzinną, ale chyba nie wiedzieliśmy co robimy ;). Miało być płasko, łatwo i przyjemnie, a było bardzo przyjemnie, ale mięśnie nas dzisiaj bolą jak cholera. Trasa owszem nie wymaga specjalnych umiejętności, ale jest długa (8km), zwłaszcza z Bartkiem na plecach (cudowny tata z Ciebie Kochanie :)). W miejscach nie osłoniętych od wody wiało jak nie powiem co, na szczęście większa jej część przebiegała wzdłuż brzegu, ale jednak za rzędem drzew, które chroniły przed tym szalejącym żywiołem. Trasa była bardzo ciekawa krajobrazowo. Przy nabrzeżu mieliśmy przepiękne widoki na kanał Beagel i ośnieżone górskie szczyty w oddali. Co jakiś czas pojawiały się też polanki z soczystą zieloną trawą, która wprost kusiła, żeby się na niej wyciągnąć i pokontemplować otoczenie. Z kolei w głębi lasu podziwialiśmy roślinność, która różni się nieco od nam znanej. Jeśli jacyś botanicy nas czytają (Wojtek? :)) to zachęcamy do kilku słów komentarza o tym co widać u nas na zdjęciach. Jedyna roślina, którą udało mi się rozpoznać i to dzięki innej wycieczce i jej przewodnikowi, to calafate, z jej małymi, pachnącymi, żółtymi kwiatami. Nagle odkryłam co jest dla mnie takie dziwne – dotychczas zapach kwiatów kojarzył mi się z ciepłem, a tu wicher wieje a kwiaty pachną sobie w najlepsze :). Tak się też zastanawiam czy słusznie sądzę, ze ludzki mózg tak funkcjonuje, że widząc nową rzeczywistość próbuje skojarzyć ją z czymś już sobie znanym? W trakcie tej wycieczki czasem miałam wrażenie jakbym była w naszych Tatrach, za chwilę w Pieninach (ucałowania dla naszej rodzinki ze Szczawnicy :)) a innym razem w Puszczy Białowieskiej (to przez te masowo przewrócone drzewa, które zostawia się, żeby nie ingerować w przyrodę w parku).
Inna sprawa, że trasa zajęła nam 5 godzin a nie 3 i pod koniec marzyliśmy już tylko o mecie, ale było naprawdę warto. Jeśli kiedyś zawitamy tu znowu, to chyba zdecydujemy się na kemping w parku, bo istnieje taka możliwość. Wyobrażacie sobie – budzicie się rano, a tu woda szumi, szczyty dookoła, cicho, dziko… mmmmm :)