Lato to pora roku szczególnie lubiana, wytęskniona, wyczekana. Ileż to razy w zimne poranki wzdychamy do lata i skreślamy dni w kalendarzu, żeby to lato wreszcie przyszło. Wiążemy puchaty szalik wokół szyi i snujemy plany wakacyjne. Obiecujemy sobie, że jak tylko zrobi się ciepło to zaczniemy biegać, że będziemy chodzić na długie spacery a śniadania jeść tylko w ogrodzie. A potem najczęściej gdy to lato wreszcie nadejdzie jesteśmy tak pochłonięci codziennymi sprawami, że nawet nie wiadomo kiedy… i lato mija. Ile to już razy ja ten scenariusz przerabiałam?! I mimo, że życie nie zwolniło nawet na jotę, że świat dalej pędzi a my z nim, mimo że dni zlewają się w tygodnie a tygodnie w miesiące, tego roku obiecałam sobie, że będę bardziej uważna. Że będę się cieszyć letnimi drobiazgami, że będę korzystać z promieni słońca i długich dni, by potem przy grzanym winie mieć do czego tęsknić i co wspominać.
Kiedyś rozmawiałam z misjonarzem z Polski, który 7 lat żył w Amazonii peruwiańskiej i powiedział mi rzecz, która bardzo mnie zaskoczyła i dała mi do myślenia. Otóż po kilku miesiącach spędzonych w dżungli zaczął on tęsknić… do pór roku! Do różnorodnej przyrody, do chwil zatrzymania i refleksji jakie daje zmiana aury. Tam rok w zasadzie dzieli się na porę suchą i deszczową przez co jest monotonnie. Przyroda tak się nie zmienia, nie daje tych punktów zatrzymania w postaci zmiany pory roku, które stanowią okazję do refleksji. I choć jestem wielką miłośniczką ciepła i najchętniej na okres zimowy uciekałabym z kraju gdzie pieprz rośnie, to od tamtej rozmowy zaczęłam bardziej doceniać to, że u nas jest tak różnorodnie jeśli chodzi o przyrodę i pogodę. Że raz dni są krótkie, raz długie (przypomnijcie mi to jak będę narzekać, że dzień się kończy o 16:00! :p), że raz jest zielono a raz biało, że jesienią możemy obserwować jak z drzew spadają liście a na wiosnę jak natura budzi się do życia wypuszczając zielone pąki. Postanowiłam gromadzić te małe radości i co porę roku robić niewielkie podsumowanie. I nie chodzi tu o wielkie wydarzenia czy niezwykle podróże a o drobiazgi, przyjemności dnia codziennego, które sprawiają, że każdego dnia mamy się do czego uśmiechnąć.
Moje tegoroczne lato to:
Urodziny Antosia
Choć ważne, bo pierwsze, to nie robiliśmy żadnej hucznej imprezy. Na działkę pod Płockiem zaprosiliśmy najbliższych i cieszyliśmy się sobą, słońcem i smakołykami. Pięknie było, naturalnie, czyli tak jak lubimy najbardziej.
Pikniki w lesie
Rzecz prosta, wręcz banalna i praktycznie bezkosztowa. Bierzesz koc, drobne przekąski i piłkę (albo coś innego). Jedziesz kilka kilometrów za miasto i cieszysz się chwilą. My uwielbiamy bo to wycisza, bo możemy odpocząć i wspólnie spędzić czas na łonie natury, a i dzieci mają nieograniczoną przestrzeń do wygłupów. W minione wakacje przetestowane wielokrotnie :).
Huśtawka
Słupy są drewniane i wysokie na 5 metrów a krzesełko wisi luźno na grubych łańcuchach; dzięki temu huśtawka sunie powoli i majestatycznie. Obok drzewo, niewielkie jeziorko i sama przyroda. A z huśtawką było tak – ojciec uparł się zrobić na działce huśtawkę. „Ale po co?! Przecież obok jest już jedna!” Denerwowaliśmy się na niego wszyscy po kolei. Do czasu. Do czasu, aż nie usiadłam na krzesełku i nie wystartowałam w przestworza. W ułamku sekundy poczułam się jakbym była w innym wymiarze, jakbym była wolna i mogła w życiu wszystko. Uśmiech mimowolnie pojawia się na mojej buzi za każdym razem jak na huśtawkę wsiądę, a i kolejki do niej się ustawiają więc wierzcie mi na słowo JEST MAGICZNA! :)
Beskid Niski
O samym wyjeździe już na blogu było ( i jeszcze będzie), ale nie sposób robiąc letnie podsumowanie, nie wspomnieć o naszym beskidzkim wyjeździe. Bo tak bardzo tęskniłam do gór, do dzikiej przyrody i do wycieczki samochodem, że jestem przeszczęśliwa, że udało nam się skoczyć na tydzień i choć trochę pobyć w tym pięknym zakątku Polski. Bo Polska jest najfajniejsza! ;-).
Owoce
Wiem, że to zabawnie brzmi, ale wreszcie jadłam dużo owoców! Moich ulubionych malin, ale też truskawek, brzoskwiń, arbuzów i innych. Jadłam prawie codziennie i nasycić się nie mogłam. Takie fajne owocowe lato :).
Spanie pod namiotem i ognisko
Już od dawna planowaliśmy weekend na działce pod namiotem i to w większej ekipie – ze Steffi, Łukaszem i ich dziećmi. Wyszło super, duża frajda, ekstra przygoda. Mała rzecz a cieszy. A jeśli do spania w namiocie dołożyć ognisko i śpiewy przy gitarze do późnych godzin nocnych to pełnia szczęścia gwarantowana. Kto chce spróbować następnym razem??? :)
Reggaeland
Na co dzień muzyki reggae nie słuchamy, ale oboje ją lubimy. Mieszkamy w Płocku, więc duży, znany festiwal reggae mamy na wyciągnięcie ręki. I co? I nic. Przez te wszystkie lata spędzone razem na koncercie byliśmy tylko RAZ! Co roku padało hasło – „W tym roku musimy iść na reggaeland” po czym lipiec mijał, a my zdziwieni, że i tym razem się nie udało. W tym roku było inaczej. I choć byliśmy bardzo krótko, bo dzieci, bo późno i tak dalej, to fajnie, że chociaż chwilę udało nam się pokołysać na płockiej plaży przy dźwiękach łagodnej muzyki ;-).
Sprzątanie okolic Świdra
O akcji organizowanej przez Szymona Hołownię pisałam niedawno. Wzięliśmy w niej udział, i mimo, że wiele osób się dziwiło, że przyjechaliśmy z tak daleka, żeby pozbierać trochę śmieci w lesie, to dla nas dzień był super. Takie poczucie, że choć odrobinkę, odrobineczkę przyczyniliśmy się do tego, żeby nasza planeta odetchnęła przez chwilę. No i przy okazji korzyść dodatkowa czyli eko-edukacja naszych dzieci. Chcemy więcej i częściej!
Rodzinne chwile
I choć to może wydać się banalne i w dodatku nie zawsze związane z porą roku, minione wakacje to czas wspólny, czas rodzinny. To obserwowanie chłopców jak się rozwijają, ale też jak powoli zaczyna się tworzyć między nimi relacja. I choć czasem jest bardzo ciężko i mówiąc wprost mam dość, to tych wspomnień nie zamieniłabym na żadne inne. Wspólne poranki muzyczne (biedni sąsiedzi… ;-)), spacery po mieście, wyjazdy na działkę i radosne wygłupy. Te wspomnienia są najcenniejsze.
A czego mi brakowało tego lata? Kąpieli w morzu / jeziorze / rzece, skubania słonecznika, które pochłania godziny i obserwacji bocianiego sejmiku. Tego najbardziej, ale od czego będzie kolejne lato? A teraz z niecierpliwością czekam na jesień. Serio. Mimo, że chłodem już wieje, to ja się cieszę. Musimy tylko zaopatrzyć się w kalosze i cieszyć nadchodzącą porą roku. Zbieranie kasztanów, zabawy w kolorowych liściach a potem rozgrzewająca herbata cynamonowo – goździkowa. I kto powiedział, że jesień nie może być ciekawa?….