A dzisiaj będzie na poważnie i trochę smutno. Napiszę kilka słów o Plaza de Mayo i jego znaczeniu dla porteños, a miejsce to kojarzone jest również z trudnymi doświadczeniami narodu argentyńskiego…
Plaza de Mayo jest jednym z ważniejszych miejsc w Buenos Aires. Jego nazwa pochodzi od daty ogłoszenia przez Buenos niepodległości od Hiszpanii dnia 25 maja 1810r. Z tej okazji, w pierwszą rocznicę na środku placu wybudowano nieduży, biały obelisk. Jednak najważniejszym i najbardziej charakterystycznym budynkiem placu jest Casa Rosada, czyli dosłownie „Różowy Dom”. Budynek od czasu prezydentury Domingo Faustino Sarmiento (II poł. XIXw.) pełnił funkcję pałacu prezydenckiego. Obecna pani prezydent posiada tu wprawdzie swoje biura, ale już jej rezydencja znajduje się w innej części miasta. Z balkonu Casa Rosada z kolei, w ważnych dla narodu momentach, przemawiali znani ludzie, jak politycy Juan i Eva Peron czy papież Jan Paweł II. Nazwa budynku pochodzi od koloru fasady. Istnieją dwie teorie tłumaczące dlaczego wybrano taki niepopularny kolor do pomalowania tego budynku. Pierwsza z nich mówi, że kolor różowy ma na celu upamiętnienie doprowadzenia do pokoju pomiędzy Federalistami (czerwonymi) a Unitarystami (białymi) w XIXw. Druga z kolei twierdzi, że kolor ten pochodzi po prostu od mieszania wapna z bydlęcą krwią, co podobno było często praktyką w XIXw. , a służyło ochronie przed wilgocią.
Oprócz Casa Rosada przy placu znajdują się też m.in. Narodowy Bank Argentyny, Ministerstwo Gospodarki i Katedra Metropolitalna z XIXw.
Plac stanowi ważny punkt ma mapie Buenos, tutaj bowiem odbywają się wszelkie ważniejsze protesty ludności, jak choćby ten po kryzysie ekonomicznym w 2001r, czy obecnie – niezadowolonych weteranów Wojny o Malwiny/Falklandy. Naszą uwagę od razu zwróciła postawiona w poprzek placu, wysoka na dwa metry barykada przeciwko demonstrantom. Sądzimy, że stoi tu na stałe, bo cała pokryta jest graffiti. Jeśli połączy się to ze stojącymi obok placu furgonetkami policji i straży oraz armatką wodną trudno zapomnieć o burzliwej historii Argentyny.
My Plaza de Mayo kojarzyliśmy już przed przyjazdem z powodu odbywających się tutaj co czwartek tzw.Białych Marszy. Są to nieme protesty kobiet stowarzyszonych w organizacji Matki Plaza de Mayo (hiszp. Asociación Madres de Plaza de Mayo), które chcą wyrazić swój sprzeciw przeciwko okrutnym praktykom junty wojskowej rządzącej w Argentynie w latach 1976 – 1983r. Ich synowie, którzy przez juntę uznani zostali za niewygodnych znikali nagle w niewyjaśnionych okolicznościach. Matki, gromadzą się tu od 30 lat – początkowo mając nadzieję, że uda im się odzyskać synów całych i zdrowych, teraz już tylko po to by domagać się wyjaśnienia okoliczności śmierci ich dzieci oraz by winni zostali postawieni przed sądem. Szacuje się w niewyjaśnionych okolicznościach „zaginęło” od 10 do 30 tysięcy ludzi. Dziś już wiadomo, że część z nich zmuszano do emigracji, ale innym strzelano w tył głowy i chowano w masowym, zamaskowanym grobie a innych otumaniano narkotykami, rozpruwano brzuchy i zrzucano z helikopterów do wód La Platy. Nazwa „Biały Marsz” nawiązuje do białych chustek, które kobiety na czas marszu zawiązują sobie na głowie.
Mieliśmy dużą potrzebę zobaczyć marsz na własne oczy i w ten sposób również wyrazić solidarność z tymi cierpiącymi kobietami, jednak wczoraj, kiedy miał się on odbyć lało. A kiedy jest zła pogoda Matki się nie spotykają. Nie pozostaje nam zatem nic innego jak czytać o tych smutnych wydarzeniach…
Wspomnę tu przy okazji, że istnieje również inne stowarzyszenie Babć (hiszp. Asociación Civil Abuelas de Plaza de Mayo), których z kolei wnuki padły ofiarą reżimu. W trakcie rządów junty, ich córki i synowe, trafiały do więzień w zaawansowanej ciąży, tam rodziły dzieci a następnie były zabijane. Dzieciom z kolei fałszowano dokumenty i przekazywano na wychowanie do rodzin wojskowych. Szacuje się, że około 500 noworodków zostało „skradzionych” w ten sposób, a dzięki działalności tej właśnie organizacji ponad 100 z nich udało się odkryć prawdziwą tożsamość.
Gdyby ktoś z Was był zainteresowany tą tematyką podajemy poniżej trzy linki do artykułów:
Wychowane przez morderców
Sensacyjne znalezisko w Buenos
Miałam wspaniałą rodzinę, a potem mi wszystko zabrali
3 komentarze
Hej Robaczki!
Mam nadzieje, ze choroba juz ustepuje. 3mam kciuki zeby dalej juz bylo z gorki. Powodzenia i nie traccie zapalu do pisania ;)
Pozdrowienia od calej naszej rodzinki !!!
Dzięki, faktycznie czujemy się lepiej :) W kichającej drużynie wciąż pozostaje niestety Aga.
[…] miejsce w pierwszych lata rządów junty wojskowej. O okrutnych rządach argentyńskiej junty pisaliśmy trochę w trakcie naszego pobytu w Buenos Aires w 2013 roku, ale poniżej parę słów przypomnienia i […]