Za równo dwa tygodnie rozpoczynamy naszą kolejna przygodę z Ameryką Łacińską. Tym razem lecimy do Ameryki Środkowej do Gwatemali. W brzuchu przyjemnie mnie łaskocze, a moja ekscytacja sięga zenitu! I ta radość wynika nie tylko z faktu, że gdzieś wyjedziemy, czy że będziemy razem. Szczególnie cieszę się na myśl, że będę znowu „tam”. Ameryka Łacińska. Tierra Latina. Moja ziemia obiecana.
„Czemu ciągle tam jeździcie? ” pytają niektórzy. Świat jest taki wielki i ciekawy a Wy ciągle wybieracie ten region, który jest trudny i drogi. Dobre pytanie!
Ameryka Łacińska nie jest łatwym miejscem do podróżowania. Z bezpieczeństwem bywa różnie, trzeba znać zasady i wiedzieć czego unikać, a i tak nigdy nie ma się gwarancji… Biedy jest dużo i brudu też. Infrastruktura pozostawia czasami wiele do życzenia a latynoska „mañana” potrafi wyprowadzić z równowagi kiedy 5 godzinę siedzisz na przystanku i czekasz na autobus, a jego po prostu nie ma.
Co więc jest takiego w tej Ameryce Łacińskiej, że w kółko chcę do niej wracać? Zacznijmy od początku.
Jak to się zaczęło?
Moją miłość do tego kontynentu odkryłam stosunkowo niedawno, jakieś 10 lat temu. Ale jak już się zakochałam, to na zabój! ;-) Zaczęło się niewinnie i banalnie – od książek Cejrowskiego. Jak dziś pamiętam dzień w którym mój szef pożyczył mi „Gringo wśród dzikich plemion” i „Rio Anakonda”. I choć obiecywałam sobie, że tylko zerknę, to natychmiast książka pochłonęła mnie na długie godziny. Potem zaczęłam szukać, czytać, drążyć i tak wpadłam na informację o studiach podyplomowych dotyczących kultury Ameryki Łacińskiej. Od razu wiedziałam, że to jest to i nie wahałam się ani minuty! Nie sądziłam tylko, że dzięki temu poznam przyszłego męża, ale to już inna historia… ;-).
Od momentu rozpoczęcia podyplomówki zaczęłam zdobywać wiedzę o regionie, ale też czytać blogi i książki podróżnicze. Już wtedy wiedziałam, że wyjazd do Ameryki Łacińskiej to moje wielkie marzenie, i że kiedyś przyjdzie te moment, w którym uda mi się je zrealizować. Dlatego też, gdy taki pomysł powstał w naszych głowach nie wahaliśmy się z Adamem ani przez chwilę.
Do tego doszły lekcje salsy i innych tańców latynoamerykańskich (choć prawdę powiedziawszy pierwsza salsa miała miejsce długo przed pierwszą książką Cejrowskiego ;-), a potem nauka hiszpańskiego , która do dzisiaj daje mi dużo satysfakcji i przyjemności.
Podróże
Kiedy już byliśmy z Adamem małżeństwem i postanowiliśmy wyjechać gdzieś dalej i gdzieś na dłużej, od razu oboje wiedzieliśmy, że będzie to Ameryka Łacińska.
Póki co spędziliśmy w niej łącznie prawie pół roku i odwiedziliśmy: Argentynę, Chile, Brazylię, Ekwador, Meksyk, Kubę, Kolumbię i Barbados. Przed nami Gwatemala i… mam nadzieję wszystkie kolejne kraje ;-).
Wiemy, że jest wiele innych miejsc na świecie, które również chętnie byśmy odwiedzili, ale gdy pojawia się pomysł kupna biletu, nie mamy żadnych wątpliwości, który region wybieramy.
Co tak uwielbiam
Pozwólcie, że spróbuję w punktach uzasadnić, dlaczego tak bardzo kochamy ten kontynent. Tylko, czy głęboka namiętność ma coś wspólnego z logiką? ;-)
Jedna uwaga: Będzie tu trochę uogólnień, bo przecież kontynent ogromny i krajów wiele, a w ramach krajów też występują różnice pomiędzy regionami, ale też poszczególnymi ludźmi – ich temperamentami i sposobem bycia, a jednak można zaobserwować wiele wspólnych cech. Dlatego proszę nie traktujcie tego co tu przeczytacie jak rozprawki naukowej, a jedynie osobiste doświadczenia i refleksje.
1. Ludzie i ich radość życia
Pisząc to zdanie myślę sobie, że to przewrotne. Przestępczość duża, wykorzystywanie dzieci i kobiet jeszcze większe, naciąganie turystów powszechne… A jednak Latynosi są wyjątkowi! Uwielbiam ich za to, że tak często się uśmiechają, że w większości są bardzo otwarci i kontaktowi. Że zaczepiają nas na ulicy, pytają nas o nasz świat, że są ciekawi. Uwielbiam ich bezpośredniość – Pytanie „Ile masz lat i ile masz dzieci ( w domyśle dlaczego tylko jedno) zadawano mi wiele razy w trakcie naszych podróży. W naszym kręgu kulturowym te pytania zostałyby uznane za nietaktowne, a tam były czymś naturalnym i w żaden sposób nie czułam się nimi dotknięta.
W Ameryce Łacińskiej nierówności społeczne są ogromne, bezrobocie duże, ludziom często brakuje pieniędzy i perspektyw, a mimo to umieją się cieszyć z tego co mają. Chcę, żebyście mnie dobrze zrozumieli – nie lubię turystycznego podniecania się biedą, zwiedzaniem faveli i pokazywaniem biedy jako atrakcji …. Po prostu mam wrażenie, że mimo naprawdę trudnych sytuacji życiowych oni umieją się cieszyć z drobiazgów i bardziej je doceniają niż my, rozpaskudzeni w zachodnim świecie.
2. Muzyka i taniec
Muzyka i taniec są głęboko zakorzenione w kulturze latynoskiej. Bardzo lubiłam to, że w tak wielu jadłodajniach, barach czy autobusach słychać rytmiczne dźwięki salsy, bachmaty czy cumbii. Idąc ulicami miasteczka, często słychać też muzykę przez otwarte okna. Ludzie zdecydowanie swobodniej się poruszają i zdecydowanie chętniej tańczą. U nas ludzie najczęściej wstydzą się tańczyć i boją oceny innych. Szukają kursów, instruktorów i alkoholu by się rozluźnić. Tam większości z nich przychodzi to swobodnie i naturalnie. Pamiętam jak w trakcie naszego pobytu na Kubie, jechaliśmy turystycznym pociągiem, żeby zwiedzić dawną dolinę cukrową w okolicach Trynidadu. Z głośników leciała rytmiczna salsa więc ja i moja nowopoznana kubańska towarzyszka natychmiast ruszyłyśmy „na parkiet”. To był ten moment kiedy wiedziałam, że ktoś mnie rozumie – słyszysz muzykę – wewnątrz ciebie następuje pewien „proces” – wstajesz i zaczynasz tańczyć. Coś jak 2 + 2 = 4 :D
3. Przyroda
Kontynent ogromny i bardzo zróżnicowany. Dla mnie jako miłośniczki podróży to bardzo istotne. Do dziś przechowuję we wspomnieniach takie widoki jak lodowiec Perito Moreno w południowej Argentynie, powalające wodospady Iguazu na granicy Brazylii i Argentyny czy rajskie Galapagos, gdzie zwierzęta nie boją się Twojej bliskiej obecności a czasami wręcz bawią się z Tobą (snorkeling z lwami morskimi robiącymi nam psikusy – bezcenny!!!). Były też cudowne, majestatyczne Andy, soczyście zielona Amazonia, którą odwiedziliśmy w Ekwadorze i przepiękna dolina w Kolumbii – Valle de Cocora, z 60-cio metrowymi palmami. Były tropikalne plaże i przepiękna rafa koralowa i wiele, wiele innych miejsc, których nie sposób wymienić. A ile jeszcze na nas czeka do odwiedzenia?!
4. Język hiszpański
Jest barwny, melodyjny i niezwykle ekspresyjny. Uwielbiam go słuchać! A gdy po wylądowaniu w nowym miejscu zamiast „Exit” widzę „Salida” i zamiast „Welcome” „Bienvenido” serce przyspiesza. Wtedy mam poczucie, że jestem tam, gdzie powinnam być…
5. Podejście do dzieci
Gdy w Europie ludzie wymyślają coraz to nowe strefy bez dzieci – w hotelach, restauracjach a są podobno pomysły, że i w samolotach, to u Latynosów dzieci są naturalną częścią społeczeństwa. Są w chuście na plecach mamy gdy ta idzie pracować, są w restauracji na obiedzie czy tanecznej imprezie, a nawet koncercie tango w barze piwnym w Buenos (uff, nie byliśmy jedyni ;-)). Wiem, że czasem to wynika z konieczności, bo na przykład trzeba zarobić pieniądze na życie a z dzieckiem nie ma co zrobić, ale czyż u nas nie jest tak samo? Mamy wracają do pracy zostawiając małe dzieci najczęściej nie dlatego, że chcą, tylko dlatego że muszą, ale zamiast brać dzieci ze sobą, oddają do żłobka. Co trudniejsze? Osądźcie sami.
Inne jest tez podejście Latynosów do dzieci. Chyba nie zdarzyło się nam, żeby ktoś nie reagował uśmiechem na widok naszego małego Bartka. Uśmiechem i pełną życzliwością. Od obcych osób na ulicy, jako wyraz sympatii, dostawał często cukierki, owoce, a czasem nawet zabawki. W restauracjach personel z własnej inicjatywy się z nim bawił, a zdarzało się, że nawet zamykano od środka drzwi na klucz, żeby Bartek nie wybiegał na ulicę a my żebyśmy mogli spokojnie zjeść posiłek (energiczny dwulatek + konieczność siedzenia przy stole = katastrofa ;-)). Dziecko otwiera drzwi i serca u Latynosów.
6. Uliczni sprzedawcy
Uwielbiam to, że nie wchodząc do sklepu, ba! czasem nawet nie wysiadając z autobusu – mogę kupić prawie wszystko! Od przekąsek, przez soki, słodycze, pokrojone owoce, wodę, losy na loterię i całą masę innych rzeczy.
7. Tropikalne owoce
Dojrzałe soczyste mango, papaja i awokado. Kokosy prosto z drzewa, banany w różnych rozmiarach, ananasy, a do tego cała masa egzotycznych owoców jak babaco, curumba, lulo, tomate de arbol i inne. Wszystkie pachnące, soczyste i świeże. Dałabym się za nie pokroić! ;-)
8. Latynoski Luz
Tak, tak, ten sam, na który narzekam kiedy spóźnia się autobus ;-). Kurczę, no lubię to. Lubię to, że często wiele rzeczy da się załatwić zwykłym uśmiechem i opowiedzianą historią. Na przykład w Patagonii kierowca rejsowego autobusu zboczył z trasy i podrzucił nas pod samiuteńkie drzwi hostelu bo strasznie wiało, albo pozwolono nam wnieść wielki sok na pokład samolotu, żeby Bartkowi nie chciało się pić. Lubię to, że przepisy nie są często tak restrykcyjnie przestrzegane. Wiem, mówię to ja, pierwsza zwolenniczka reguł i życia pod linijkę. Nie mówię, że lubię anarchię, ale w Ameryce Łacińskiej lubię to, że przepisy są dla ludzi, a nie ludzie dla przepisów!
Powodów pewnie wymieniłabym więcej, ale napiszę po prostu – kocham ten kawałek Ziemi i jego mieszkańców i wyjeżdżając w kolejną podróż czuję się tak, jakbym wracała do domu…
1 comment
Twój wpis odzwierciedla i moje uczucia :) O Peru marzyłam od dziecka a kiedy w wieku lat 30 udało się tam polecieć, to poczułam się, jakby po latach poszukiwań trafiła do domu. Uwielbiam Latynosów, ich radość życia i to, że czasem niewiele mają a potrafią się tym dzielić i cieszyć. Nie tak, jak w Europie, gdzie panuje pogoń za pieniądzem, karierą, nowymi gadżetami. W Ameryce Południowej nie przeszkadza mi chaos i opóźnienia :) Dość szybko przestawiam się na tamtejszy tok myślenia. Wiadomo Ameryka Południowa, czasami biedna i brudna, nie jest dla każdego, ale moje serce skradła. Po przerwie spowodowanej powiększeniem rodziny zaczynamy się rozglądać za kolejną okazją udania się na ten kontynent. Córka nie ma wyjścia, tę miłość musi przejąć :)