Sylwester. Nowy Rok. Czas życzeń, podsumowań i planów.
Można go lubić i traktować wyjątkowo , albo złościć się i buntować, że to narzucona okazja do zabawy i konieczność robienia jakichś głupich postanowień noworocznych.
Dla mnie sam Sylwester nie jest jakimś wyjątkowym dniem, nie mam przymusu zabawy i często mówię o tym dniu, że „dzień jak co dzień”. Niemniej jednak przełom roku sprzyja refleksjom i osobiście doceniam, że on jest. Bo zmusza mnie do zatrzymania, do przyjrzenia się sobie, do analizy i oceny własnego życia. I wiecie co? Chcę być szczera – ta ocena nie wypadła wczoraj najlepiej. A mówiąc wprost nie pamiętam kiedy w Sylwestra byłam tak smutna jak wczoraj. I to nie dlatego, że coś się wydarzyło dla mnie niemiłego w ostatnich dniach. Wszystko było ok (no może poza bolącym zębem ;-)), dzieci zdrowe i uśmiechnięte, mąż kochający, na kolacji rodzice i dobre jedzenie. A mimo to, ciężko mi było tak wewnętrznie się cieszyć.
Przygotowując tartę na sylwestrową kolację myślałam sobie o minionym roku i o tym, że go nie wykorzystałam tak jak chciałam. Że nie zrealizowałam moich marzeń. Ba, w zasadzie to zrobiłam niewiele żeby je zrealizować! Nie podjęłam wysiłku, żeby być szczęśliwą. Nie zawsze wszystko od nas zależy, czasem okoliczności zewnętrzne sprawiają, że mimo naszych starań jest nam ciężko i życie stawia na naszej drodze trudne wyzwania, ale trzeba choćby próbować. U nas też takie okoliczności były, jak choćby dwie kolejne operacje Antosia, ale to nie one sprawiły, że dzisiaj mam poczucie, że zmarnowałam tyle czasu.
Każdy z nas ma marzenia. Jedni marzą o udanym związku, inni o szczupłej figurze, jeszcze inni o zmianie pracy, albo zapisaniu się na wymarzony kurs fotografii. I ja też takie marzenia mam i zawodowe i prywatne i ciągle odkładam ich realizację na „lepszy moment”. A lepszego momentu nie będzie. To dzisiaj, tu i teraz jest najlepszy moment, żeby zacząć coś robić i zmieniać w swoim życiu. Przeszkody zawsze będą, zawsze będzie trudno, ale moja praca, determinacja i wytrwałość są niezbędne, żeby osiągnąć marzenia.
Wyobraziłam sobie Sylwester 2017 / 2018 i zadałam sobie pytanie co muszę zrobić, żeby nie czuć się tak jak wczoraj. Wzięłam kartkę i długopis, zrobiłam moją ulubioną herbatę z leśnych owoców i stworzyłam krótką listę rzeczy, nad którymi będę pracować, żeby za rok móc się uśmiechnąć do lustra i powiedzieć, że minione 365 dni dobrze wykorzystałam. A zatem – lista gotowa więc od jutra przystępuję do dzieła!!!
A Wam życzę, żeby ten rok był dobry, żebyście spotykali dobrych ludzi na swojej drodze. Żebyście nie tracili wiary w lepsze jutro i w to, że my sami mamy realny wpływ na nasze życie. Dużo uśmiechu, pogody ducha i Miłości na każdy dzień od Biało – Czarnych!
Ps. Podróżnicze marzenia też mamy – te mniejsze i większe, może w tym roku uda się spełnić przynajmniej jedno? :)
Ps2. Zdjęcie nie przypadkowe – Bartek marzy o zobaczeniu erupcji wulkanu! :)