Złośliwi twierdzą, że kawa jest drugim najlepszym produktem eksportowym Kolumbii… zaraz po kokainie. Cóż, co do tej drugiej wypowiedzieć się nie możemy, natomiast potwierdzić pyszny smak kolumbijskiej kawy jak najbardziej. Ale trudno się dziwić, gdy warunki do wzrostu idealne a ręczna praca i dużo serca w nią wkładane tylko podnosi świetną już jakość upraw.
Kolumbia jest czwartym producentem kawy na świecie (zaraz po Brazylii, Wietnamie i Indonezji), a jedyny gatunek jaki się tu uprawia to arabica.
Najczęstszy sposób przygotowywania kawy przez Kolumbijczyków to tinto. Słaba kawa, słodzona zazwyczaj cukrem trzcinowym, podawana w małych plastikowych kubeczkach lub mini filiżankach. Można ją kupić w każdym barze, restauracji a przede wszystkim od licznych sprzedawców ulicznych, którzy noszą ją w dużych termosach.
Ale zanim kawa trafi w nasze ręce w postaci parującej tinto, przechodzi długą drogę. Na początku jest ziarenko, następnie po ponad pół roku od wykiełkowania sadzonki wsadzane są do ziemi, a pierwszy raz owocują po kolejnych dwóch latach. Wraz z upływem lat wzrasta jakość otrzymywanych ziaren, ale spada ich ilość zbierana z krzaka. Jeśli właścicielom plantacji zależy na zwiększeniu wielkości zbiorów, to po około 14 latach ścinają krzew tuż przy ziemi i czekają aż puści nowe pędy.
Najstarszy krzew kawowy na plantacji – około 60 lat.
Dojrzałe owoce kawy mają kolor czerwony bądź intensywnie żółty. W Kolumbii ze względu na ukształtowanie terenu zbierane są one ręcznie. Zanim kawa od dojrzałego owocu zmieni się w brązowe pachnące, znane nam ziarno, musi przejść długi proces.
Najpierw, za pomocą specjalnej maszyny następuje oddzielenie wierzchniej warstwy, a potem ziarna otoczone białym, galaretowatym miąższem lądują w wannie z wodą. Tu proces fermentacji pozbawia je tej warstwy ochronnej. Przy okazji na tym etapie następuje selekcja – ziarna pierwszego gatunku opadają na dno, a te uszkodzone – drugiego gatunku, wypływają na powierzchnię.
Następnie ziarna suszy się (używając specjalnych maszyn, bądź na słońcu), a potem mechanicznie pozbawia kolejnej łupinki. Otrzymane w ten sposób ziarna, o kolorze zielonkawym gotowe są do palenia.
Czy wiecie, że to właśnie w tej „zielonej” postaci ziarna idą na eksport? Wynika to z faktu, że przy długim transporcie morskim wypalone już ziarna mogłyby nabrać wilgoci oraz straciłyby aromat.
Teraz jeszcze tylko kilka – kilkanaście minut (im dłużej, tym mocniejsza kawa) palenia ziaren i dookoła unosi się piękny, intensywny aromat, a ziarna przybierają kolor ciemnobrązowy. Wystarczy je zmielić, zalać wodą i można delektować się swoim pysznym napojem :).
Na odwiedzonej przez nas plantacji rosną też inne rośliny: między innymi ananasy, bambusy i platany, w towarzystwie których kawa lepiej rośnie.
1 comment
Na pewno lepsza niż u mnie ;( ale z braku laku i nasza też dobra, dopiero teraz przejrzałam fotki bo narzekam na brak czasu na cokolwiek ;) Pozdrawiam, buziaki.