A teraz obiecany post o Perito Moreno.
Przed przyjazdem do El Chalten dwa dni spędziliśmy w miejscowości El Calafate położonej nad brzegiem Lago Argentino. To urokliwe miasteczko stanowi bazę wypadową do zwiedzania pobliskich lodowców, w tym najbardziej znanego Perito Moreno. Swoją popularność zawdzięcza on temu, że łatwo do niego dotrzeć i można go podziwiać ze stosunkowo bliskiej odległości.
Lodowiec ten jest położony na terenie Parku Narodowego Los Glaciares, mierzy około 30km długości, a jego powierzchnia to 285km kw. Co ciekawe, to trzecia największa rezerwa wody pitnej na świecie! Lodowiec przyrasta każdego dnia nawet o 2 metry, a raz na kilka lat ogromne masy lodu blokują przepływ wód między jeziorem i jego południową odnogą zwaną Brazo Rico, tworząc naturalną zaporę. Siła napierającej wody jest jednak tak duża, że żłobi ona przesmyk w lodzie i powstaje wtedy coś na kształt mostu z lodu. No i szczęściarze (albo bardzo zdeterminowani ludzie :)) mają szansę zobaczyć spektakularny moment kiedy konstrukcja nie wytrzymuje i lodowy most pęka i z hukiem wpada do wody. Trzeba mieć naprawdę dużo szczęścia, bo dzieje się to raz na kilka lat, no i oczywiście nikt nie jest w stanie przewidzieć, w którym dokładnie momencie to nastąpi. Ale słyszeliśmy od przewodnika również o pechowcach, którzy godzinami czekali przy lodowcu, a potem…. poszli na chwilę do toalety i w tym czasie nastąpił punkt kulminacyjny. No cóż… w totka to oni chyba nie wygrają ;).
My podziwialiśmy lodowiec na dwa sposoby. Najpierw spędziliśmy około 2h spacerując po specjalnie skonstruowanych w tym celu balkonikach widokowych, a potem popłynęliśmy jeszcze na godzinny rejs katamaranem. Oba warianty są ciekawe, bo dają możliwość podziwiania tego dzieła natury z różnej perspektywy. Balkoniki są położone na różnej wysokości, ale generalnie lodowiec ogląda się z góry, bądź ze środkowego poziomu, z kolei katamaran daje możliwość bycia jakby „na parterze”. Dopiero wtedy można odczuć jak te masy lodu są wysokie!
Zachwycił nas Perito Moreno! Przed wszystkim rozmiar lodowca, jego niewzruszony majestat, w obliczu którego człowiek wydaje się być taką drobinką, ale też piękny błękitny kolor lodu, liczne pęknięcia i szczeliny, a także „wieżyczki” lodowe. Wszystko to tworzy dla nas aurę tajemniczości i niedostępności. Chętnie byśmy zrobili krótki trekking po lodowcu, ale to była jedna z tych atrakcji, z których trzeba zrezygnować gdy się podróżuje z małym dzieckiem.
Mieliśmy za to okazję widzieć kilkakrotnie, jak różnych rozmiarów bryły lodowe odrywają się i spadają do wody. Huk jaki temu towarzyszy jest niesamowity. Coś jakby groźny pomruk ziemi.
Pięknie było… i za każdym razem kiedy możemy podziwiać naturę w różnych odsłonach, a trzeba powiedzieć, że Patagonia daje nieskończenie wiele możliwości, to czuję jak przyroda jest bliska mojemu sercu.
NIEBIESKO NAM!
previous post
6 komentarzy
To ja tylko cicho westchnę, bo słów brak! ;)
Co za piekne zdjecia i pewnie mieliscie szczescie traffic na sloneczna pogode.. Moje zdjecia z Alaski nie sa tak atrakcyjne,chociaz takze bylo duzo lodowcow.
Zaczynam planowac nastepna wycieczke, moze jeszcze zdaze.
Trojce podroznikw zyzce dalzsych fantastycznych wrazen c. Ela.
.
Una maravilla de la naturaleza !!! Adas, widze ze przestales sie golic. ;) Niepokoje sie…bo jezeli ta tendencja sie utrzyma, moge miec spore trudnosci z rozpoznaniem Cie, nie tylko po powrocie (zapomnij, nie pytaj co to takiego), ale i jeszcze w trakcie Waszej kilkumiesiecznej przygody.
No cóż, w kwestii zarostu to u mnie baardzo dużo się zmieniło :) Pewnie zauważyłeś na zdjęciach :)
Widoki prze – pię – kne…. Przyznajcie to nie są prawdziwe fotki ;)
[…] podróży to bardzo istotne. Do dziś przechowuję we wspomnieniach takie widoki jak lodowiec Perito Moreno w południowej Argentynie, powalające wodospady Iguazu na granicy Brazylii i Argentyny czy rajskie […]