Tak jak pisała Aga, te 3 dni tutaj spędzone to były wakacji od wakacji. Bardzo nam tego było potrzeba… Urzekła nas atmosfera tej górskiej osady z górującym szczytem Fitz Roy-a. El Chalten to miejsce gdzie wszystko toczy się bez pośpiechu, gdzie ciszy nie zakłóci dzwonek telefonu (nie ma zasięgu), gdzie w ciągu dnia ulice są puste (wszyscy turyści w górach), a z kolei wieczorem pełno jest ludzi przesiadujących w klimatycznych knajpkach. Dla nas to było doskonałe miejsce na rodzinny wypoczynek. Dla Bartka – mnóstwo przestrzeni, łąki i wzgórza, gdzie mógł pobiegać bez nadmiernej kontroli rodziców, dotykać wszystkie trawy, krzewy, powrzucać kamyki do wodospadu czy też poprzewracać się wielokrotnie w trakcie pogoni za sobie tylko znanym celem ;). Dla nas urocze miejsce gdzie mogliśmy się wyspać i nigdzie nie musieliśmy się śpieszyć. Nie było całodziennych wypraw, tylko kilkugodzinne popołudniowe spacery i czas na słodkie lenistwo. Fakt, że Bartek miał się gdzie bezpiecznie bawić dawał nam też trochę oddechu.
Możemy z czystym sercem polecić El Chalten zarówno aktywnym wspinaczom jak i niedzielnym turystom, którzy chcą odpocząć w pięknych okolicznościach przyrody. Poniżej kilka zdjęć dla zachęty ;)