Nareszcie dotarliśmy! (i nareszcie Bartek zasnął i można coś napisać ;)). Nie obyło się bez przygód, ale cali, zdrowi i mocno zmęczeni pozdrawiamy z Buenos Aires.
W sobotę przyjechaliśmy do Berlina, gdzie skorzystaliśmy z gościny Ani i Toma z Rodziny Bez Granic (serdecznie Was pozdrawiamy!). W niedziele polecieliśmy do Londynu i stamtąd ziuuu… 14 godzin i mieliśmy być w Buenos. Niestety z lotniska Tegel wylecieliśmy z 45 min opóźnieniem a samolot z Londynu do Buenos już na nas nie poczekał :(. Musieliśmy więc czekać dobę na następny lot, ale na szczęście linie umieściły nas w hotelu i to ze względu na Bartka 5-gwiadkowym. Koniec końców dopiero w środę rano postawiliśmy nasze stopy na argentyńskiej ziemi.
Hotelik mamy bardzo skromny (zwłaszcza w porównaniu z lokum w Londynie;)), ale z miłym personelem. Położony jest blisko centrum, więc już pierwszy rekonesans mamy za sobą. Więcej wrażeń o samym mieście napiszemy później, bo na razie to głównie walczymy z aklimatyzacją.
Ps. Teraz już wiemy dlaczego na jednym z podróżniczych blogów rodzice pisali, ze pierwszą rzeczą jaką sprawdzają jest to czy da się zablokować drzwi od łazienki. Bartek dzisiaj wielokrotnie nimi trzaskał (nie mówiąc już o drzwiach od szafy!), przez co nie mieliśmy szansy zdrzemnąć się po podróży ;)
8 komentarzy
Halo, halo! Tu Stary Kontynent! Bardzo Wam kibicuję:). Już z tych paru postów bije dobra energia. Z niecierpliwością czekam więc na następne!:)
Dzięki Ania, trzymaj kciuki! Pozdrawiamy
Powodzenia! Czekamy na piękne zdjęcia i opowiadania.
PS.
Poszukajcie też plantacji lawendy i koniecznie opiszcie :)
Dzięki Hubert. A w kwestii lawendy zobaczymy co da się zrobić ;).
Trzymamy za Was kciuki. Pozdrowienia z Uzbekistanu :)
Dzięki. I czekamy chociaż na parę fotek z Uzbekistanu!
Super, że dalsza podróż minęła bez problemów :) Czekam na zdjęcia (albo filmik!) z tanga odtańczonego na ulicy (najlepiej z różą w zębach i pewnie z Bartkiem na barana! ;))
He, he. Póki co, to Bartek idzie nam w tango na ulicy a my za nim biegamy i pilnujemy ;)